Łańcucki walec bez trudu przejechał po dąbrowianach - relacja z meczu Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza

Dąbrowianie mieli wielkie szanse, by wskoczyć za plecy Politechniki Warszawskiej. Jednak parkiet rozwiał ich marzenie o dołączeniu do ścisłej czołówki ligi. Łańcucianie trafili z formą, czego nie można powiedzieć o dąbrowianach. Sokół bez problemu prowadził od początku do końca dzięki bardzo słabej postawie swoich rywali.

Mimo kilku niecelnych rzutów, to łańcucianie bardzo dobrze otworzyli mecz. Początek w ich wykonaniu to istny pogrom przyjezdnych, którzy wyglądali na zagubionych (9:0). Dąbrowianie od pierwszych sekund zostali zepchnięci do defensywy i nie umieli sobie poradzić w tej sytuacji. Po prawie 5 minutach gry ich niemoc rzutową przełamał w końcu Łukasz Szczypka (11:2). Kilkadziesiąt sekund później MKS rozpoczął szaleńczą pogoń za uciekającym rywalem, który ułatwił zadanie przestając grać (14:4, 14:10). Ta kwarta zakończyła się, oczywiście, zwycięstwem gospodarzy, które jednak nie okazało się pogromem (19:12).

Dąbrowianie rozpoczęli drugą odsłonę spotkania od pogoni za łańcucianami. Wszystko zaczynało funkcjonować lepiej, ale nieskuteczność w rzutach nadal była taka sama (20:14). Zadaniem podopiecznych Wojciecha Wieczorka było niwelowanie strat, co było widać w ilości oddanych rzutów. Zagłębiacy robili, co mogli. Jednak było to o wiele za mało na gospodarzy, którzy grając na nie najwyższym poziomie, spokojnie prowadzili (30:16). Nie dziwi więc, że to oni schodzili do szatni prowadząc (36:23).

Tak wysoka przewaga miła swoją przyczynę w ilości oddanych rzutów. Większą mieli łańcucianie, którzy również byli bardziej precyzyjni (odpowiednio 43 rzuty i 84 proc. skuteczności przy 32 rzutach i 72 proc. skuteczności).

Trzecia kwarta przyniosła niezbyt dobry początek w wykonaniu obu ekip. Jako pierwsi po przerwie obudzili się łańcucianie. Akcja 2+1 Rafała Glapińskiego rozmywała całkowicie nadzieję na nawiązanie walki przez MKS (41:25). Jednak na dąbrowian podziałała ona mobilizująco, serię trafień rozpoczął Adam Lisewski, a przerwał ją wolny Wojciecha Pisarczyka (41:27, 42:34). Wydawało się, że po 26 minutach gry przyjezdni wreszcie weszli w mecz. Było to jednak chwilowe złudzenie, wynik po tej odsłonie mówi bowiem za siebie (56:39).

Czwarta kwarta kryła za sobą tylko jedną zagadkę - jak wysoko wygra Sokół? Przez 5 minut wpadło mało rzutów, więc łańcucianie utrzymywali swoją wysoką przewagę (65:46). Podopieczni Dariusza Kaszowskiego prezentowali swoją koszykówkę jakby ich rywalami byli juniorzy (73:46). Na minutę przed końcową syreną trzy honorowe dwójki rzucił Paweł Zmarlak (73:52). Ostatecznie gospodarze wygrali różnicą 23 punktów (75:52).

PTG Sokół Łańcut - MKS Dąbrowa Górnicza

75:52 (19:12, 17:11, 20:16, 19:13)

Sokół: Wojciech Pisarczyk 15, Maciej Klima 14, Marcel Wilczek 12, Piotr Ucinek 10, Jaromir Szurlej 10, Rafał Glapiński 6, Ireneusz Chromicz 4, Bartosz Czerwonka 2, Jacek Balawender 2, Patryk Buszta 0.

MKS: Mariusz Piotrkowski 11, Adam Lisewski 10, Łukasz Szczypka 8, Paweł Zmarlak 8, Marek Piechowicz 7, Tomasz Wróbel 4, Piotr Zieliński 4, Radosław Lemański 0, Paweł Bogdanowicz 0, Radosław Basiński 0.

Źródło artykułu: