Od samego początku batalii w Radomiu goście narzucili swój rytm i nastawili się na "trójkowy" pojedynek. A że radomianie nie zaprezentowali się najlepiej w defensywie, zwłaszcza broniąc strefą, Piotr Ucinek, Tomasz Fortuna i Ireneusz Chromicz zdołali wypracować 10-punktową przewagę już w pierwszej kwarcie. Do przerwy goście powiększyli jeszcze przewagę i wydawało się, że w Radomiu dojdzie do pogromu.
Radomianie nie bez podstaw otrzymali przydomek "wojowników Rosy" i w drugiej połowie rzucili się do odrabiania strat. W czwartej kwarcie udało im się zniwelować przewagę do siedmiu punktów. To było jednak wszystko, na co tego dnia pozwolili im goście z Łańcuta.
- Po prostu popełniliśmy zbyt dużo błędów w obronie. Jeszcze nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji, żeby gonić wynik przegrywając tak wysoko - powiedział po meczu Paweł Wiekiera, najskuteczniejszy gracz Rosy Radom. - Po prostu skuteczniej broniliśmy i celniej trafialiśmy dystansu. Gospodarze nie poddali się i doprowadzili do ciekawej końcówki, ale liczy się nasze zwycięstwo - uzupełnił tymczasem szkoleniowiec Sokoła.
Rosa Radom - Sokół Łańcut 62:74 (13:23, 14:18, 16:21, 19:12)
Rosa: Wiekiera 13 (1), Kardaś 11 (2), Nikiel 10, Zalewski 8 (2), Przybylski 2 oraz Donigiewicz 9, Sosnowik 5, Maj 2, Cetnar 2, Podkowiński 0, Wróbel 0.
Sokół: Fortuna 19 (4), Klima 14, Pisarczyk 9, Chromicz 8 (2), Szurlej 2 oraz Ucinek 13 (3), Dubiel 7, Balawender 2, Czerwonka 0