To nie ekipa Stanów Zjednoczonych zaskoczyła naszych koszykarzy na początku meczu, tylko Polska zaskoczyła przybyszów zza oceanu. W pierwszych dwóch akcjach wyróżnił się Piotr Niedźwiedzki. Skrzydłowy naszej kadry najpierw zebrał piłkę w ataku i dobił punkty, po czym najszybciej pobiegł do kontry i było 4-0 dla Polski.
Amerykanie jednak tylko chwilę potrzebowali, aby wejść w swój rytm. Z dystansu trafił Bradley Beal, po czym dwukrotnie spod kosza trafili jego koledzy i szybko zrobiło się 7:4 dla USA.
Nasi koszykarze dobrze grali w obronie, ale gubili się w ataku. Chcieli za szybko przenieść piłkę pod atakowany kosz i dograć do Przemysława Karnowskiego, co kończyło się stratami, bowiem Amerykanie świetnie przewidywali nasze zamysły.
Gdy nasi koszykarze w końcu opanowali nerwy i zaczęli punktować momentalnie byli karceni celnymi trójkami rywala. Koszykarze w białych koszulkach bardzo dobrze korzystali ze swojej broni, a gdy nie mieli możliwości rzutu z dystansu to wykonywali zabójcze wejścia pod kosz.
Polakom nie szło, ale ogromnego kopa pod koniec pierwszej kwarty dały naszym zawodnikom dwie akcje. Najpierw Michaela Gilchrista zablokował Niedźwiedzki, a po chwili z połowy boiska równo z końcową syreną trafił Daniel Szymkiewicz.
Właśnie wspomniany Niedźwiedzki wykonywał w tym meczu niesamowitą pracę. Walczył pod koszem, zbierał piłki i dobijał je, dodając kolejne punkty swojemu zespołowi. Wtórował mu Filip Matczak. Rezerwowy rzucający już po 14 minutach tego meczu miał na swoim koncie 12 punktów, czyli więcej, niż trzy największe gwiazdy naszej kadry, Mateusz Ponitka, Karnowski i Michał Michalak. Byli oni dobrze pilnowani przez Amerykanów i w połowie drugiej kwarty mieli łącznie tylko 9 punktów na swoim koncie.
Gdy nasi koszykarze zbliżyli się na odległość pięciu punktów (41:45), reprezentacja USA potrzebowała zaledwie nieco ponad dwóch minut, aby zdobyć 12 punktów z rzędu i prowadzić do przerwy 58:41.
Polacy po przerwie nie potrafili zrobić nic, aby wrócić do gry. Amerykanie za to co chwilę cieszyli kibiców świetnymi akcjami ponad obręczą, bardzo dobrze dzielili się piłką i w dalszym ciągu wysoko prowadzili - 71:53 w 28. minucie gry.
Pod koniec trzeciej kwarty dobry moment miał Tomasz Gielo. Nasz rezerwowy skrzydłowy zdobył dziewięć punktów z rzędu, niemal samemu ciągnąc wynik swojego zespołu. Ekipa ze Stanów Zjednoczonych nie poprzestawała i sam Gielo nie mógł zbyt wiele krzywdy zrobić Jankesom, którzy prowadzili po 30 minutach gry 78:62.
Amerykanie nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa. Ich całkowita dominacja ukazana była w akcji, którą koszykarze z USA wykonali na dwie minuty przed końcem. W momencie, gdy na parkiecie byli już niemal sami zmiennicy w ekipie Polaków nasi rywale pobiegli do kontry, Anthony Wroten odbił piłkę o tablice, którą w powietrzu złapał i dobił potężnym wsadem Marquis Teaque.
Wysoka porażka w finale 80:111 w cale nie umniejsza wielkiego sukcesu, jaki odniosła polska reprezentacja do lat 17 w Hamburgu. Przez siedem meczów nasi rodacy byli niepokonani i przegrali dopiero z fenomenalnymi zawodnikami ze Stanów Zjednoczonych, którzy za kilka lat na pewno będą stanowić o sile NBA.
Polska została wicemistrzem świata w koszykówce mężczyzn do lat 17!
USA - Polska 111:80 (29:24, 29:17, 20:21, 33:18)
USA: McAdoo 20, Beal 19, Gilchrist 16, Wroten 13, Randle 9, O’Bryant 8, Thomas 8, Drummond 6, Teague 4, Cook 3, Anderson 3, Parker 2.
Polska: Tomasz Gielo 21 (5 zb, 3 as), Filip Matczak 14, Mateusz Ponitka 14 (3 zb), Piotr Niedźwiedzki 10 (5 zb), Daniel Szymkiewicz 5 (3 as), Grzegorz Grochowski 5 (3 as), Przemysław Karnowski 3 (6 zb), Michał Michalak 3, Paweł Śpica 3, Jakub Koelner 2.