- Ten brąz jest dla mnie jak złoto! - krzyczał ze wzruszenia Igor Griszczuk po ostatnim meczu sezonu 2008/2009, gdy chwilę wcześniej prowadzony przez niego Anwil Włocławek pokonał Energę Czarnych Słupsk i wywalczył trzecie miejsce Mistrzostw Polski. Na kolejny, obecny sezon, z tamtego zespołu zostało tylko dwóch zawodników: Andrzej Pluta i Bartłomiej Wołoszyn. Trener Griszczuk postanowił wymienić prawie cały skład, sprowadził do Włocławka innych zawodników i... ci gracze za kilka dni rozpoczną walkę w wielkim finale TBL!
- Cieszę się z tego, co osiągnęliśmy. Myślę, że zasłużyliśmy na ten finał, bo przez cały sezon graliśmy bardzo równo. Jesteśmy w dobrej formie i będziemy walczyć o jeszcze więcej - opowiada o finałowej batalii trener Griszczuk, nie mogąc powstrzymać się od małej retrospekcji. - Jako zawodnik pięciokrotnie walczyłem o złoto w finałach, bo zawsze zależało mi, żeby grać o najwyższe cele. Aby tego dokonać, potrzeba wykonać sporą pracę. Teraz, gdy jestem trenerem - jest podobnie - mówi szkoleniowiec, który uchodzi za najbardziej żywiołowo reagującego i nerwowo przeżywającego trenera spośród wszystkich w TBL.
Wynika to z wielkiego temperamentu i charakteru Białorusina z polskim paszportem, który ikoną polskiej koszykówki lat 90-tych stał się właśnie ze względu na swoją nieustępliwość, zażartość, wolę walki i ambicję. Teraz chce by te cechy przeszły na jego podopiecznych i pomogły im stoczyć równorzędną walkę z mistrzem Polski, Asseco Prokomem Gdynia, w finale rozgrywek play-off. Specjalnie motywować swoich zawodników jednak nie zamierza. - Chłopaki wiedzą co mają grać i o co grają. To już jest finał, nie ma ważniejszych meczów w sezonie, więc samo to wyzwala ogromną adrenalinę i motywację - twierdzi 46-letni trener.
Griszczuk zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jego koszykarzy czeka bardzo trudna przeprawa. - Asseco Prokom to marka sama w sobie. Przecież w tym sezonie awansowali do czołowej ósemki Euroligi, co tylko potwierdza fakt, jak dobrze zbudowanym są zespołem - tłumaczy szkoleniowiec Anwilu, choć jednocześnie zaznacza: - Nie ma jednak co patrzeć na ich osiągnięcia. W koszykówce wszystko może się zdarzyć, a my zamierzamy walczyć o złoty medal z całych sił. Co z tego wyjdzie - zobaczymy...
Półfinałową bolączką szkoleniowca włocławskiej drużyny był Nigeryjczyk Patrick Okafor, który swoją siłą sprawiał nie lada problemy podkoszowym graczom Anwilu: Alexowi Dunnowi i Rashardowi Sullivanowi. Duet ten przeplata mecze bardzo dobre ze słabymi, więc teraz będzie musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, gdyż w starciu z Asseco bardzo ważna będzie walka na tablicach. Ratko Varda, Ronnie Burrell czy gwiazda numer jeden w Gdyni, Qyntel Woods, wszyscy oni są świetnymi zbierającymi, więc żeby wygrać ten element, dwaj Amerykanie z Włocławka nie mogą pozwolić na taką ilość fauli jak przeciwko Okaforowi.
- Jeżeli agresywnie grasz w obronie to zawsze złapiesz kilka fauli. Natomiast jak grasz pasywnie, to tych przewinień będzie mniej - bagatelizuje jednak problem trener Griszczuk, gdyż gdy, w meczu numer cztery półfinału z Polpharmą, amerykański duet miał problemy z przewinieniami, zespół przesunął ciężar gry na obwód i zwyciężył nawet pomimo braku Andrzeja Pluty. Przeciwko defensywie gdynian tak łatwo jednak nie będzie. Trener Tomas Pacesas dysponuje bardzo wyrównaną i długą (siedmiu graczy) ławką rezerwowych, a brak najlepszego strzelca w Anwilu skraca pole manewru Griszczukowi. - Strata Andrzeja jest ogromna, bo to niezwykle doświadczony koszykarz, którzy dodatkowo złapał ostatnio bardzo dobrą formę. Nie mamy jednak wyjścia, musimy grać bez niego i starać się ze wszystkich sił - kończy swoją wypowiedź opiekun włocławian.