- Naprawdę wielkie brawa dla Polpharmy. Pomimo wszelkich przeciwności losu, pomimo osłabienia przez kontuzje, rywal pokazał w ostatnim spotkaniu wielki charakter i wygrał moim zdaniem zasłużenie - mówi po czwartkowym spotkaniu trener Igor Griszczuk. Białorusin z polskim paszportem z pewnością liczył, że po dwóch zwycięstwach Anwilu Włocławek w Hali Mistrzów, jego podopieczni wygrają na wyjeździe po raz trzeci i awansują do wielkiego finału TBL. Polpharma Starogard Gdański odwołała jednak świętowanie włocławian i w pięknym stylu przedłużyła serię do minimum czterech meczów.
Gospodarze czwartkowego spotkania zwłaszcza w drugiej kwarcie zaprezentowali kawałek bardzo skutecznej koszykówki, wygrywając tą część meczu 33:15. W pewnym momencie tej odsłony Polpharma prowadziła już 12:0, a goście pierwsze punkty zdobyli dopiero po pięciu minutach. - Nasza defensywa w ogóle nie istniała w drugiej kwarcie i praktycznie każdy rzut Polpharmy wpadał do kosza - tłumaczy Griszczuk, który z pewnością nie pamięta kiedy ostatnio prowadzona przez niego drużyna straciła aż 55 punktów w pierwszej połowie. 20 oczek zdobył sam Patrick Okafor.
Mimo przegranej trener włocławian nie popada w rozgoryczenie. - Ta porażka oczywiście popsuła nam humor, ale przecież jeszcze nic nie jest przesądzone. Cały czas prowadzimy w serii 2-1 i mamy nadzieję, że zakończymy ją szybciej niż po pięciu meczach - mówi szkoleniowiec Anwilu. W sobotę wieczorem obie ekipy staną w szranki po raz czwarty i właściwie każdy wynik jest możliwy. Jeśli drużyna Miliji Bogicevicia zagra z taką samą energią i skutecznością jak w czwartek, włocławianom może być bardzo ciężko. Tym bardziej, że w meczu tym nie wystąpi kontuzjowany Andrzej Pluta. - To dla nas duża straty, ale w tym sezonie już nie raz musieliśmy radzić sobie bez kluczowych zawodników - bagatelizuje problem trener Griszczuk.
Absencja Pluty oznacza więcej minut dla Kamila Chanasa, który ostatnio zaprezentował się z dobrej strony (16 punktów). Dłużej niż zwykle, ze względu na przepis o Polakach, będzie prawdopodobnie przebywał na parkiecie Krzysztof Szubarga kosztem Amerykanina Dru Joyce’a. - Mam w głowie pewien plan i będę się go trzymał. Tak, jak powiedziałem - nie raz musieliśmy grać w okrojonym składzie i sobie radziliśmy - dodaje opiekun Anwilu.
Recepta wicelidera tabeli po sezonie zasadniczym jest prosta: konieczne jest odcięcie od podań wspomnianego Okafora oraz ograniczenie rzutów z dystansu Polpharmy. - W czwartek pozwoliliśmy gospodarzom trafić aż jedenaście razy za trzy punkty. A że trafiali na bardzo wysokim procencie, nam trudno było marzyć o zwycięstwie - wyjaśnia Griszczuk. Starogardzianie z 22 prób połowę umieścili w koszu, a tylko sam Łukasz Majewski trafił pięciokrotnie.
- Myślę, że gdybyśmy grali przez cały mecz tak, jak w trzeciej kwarcie, wówczas wygralibyśmy - twierdzi jednocześnie trener Anwilu. Po zmianie stron jego podopieczni rzucili się do odrabiania strat i z 22 punktów przewagi gospodarzy zrobiło się tylko 10. Czwarta kwarta nie była jednak już tak skuteczna. - Za szybko uwierzyliśmy, że to spotkanie zakończy się naszym zwycięstwem. Pierwsze minuty meczu szły po naszej myśli, ale później to rywal kontrolował wydarzenia na parkiecie. W sobotę postaramy się uniknąć takiej sytuacji i wywalczyć awans do finału - kończy Białorusin z polskim paszportem.