Los Angeles Lakers i Charlotte Hornets wrócili do gry po Weekendzie Gwiazd szybciej, niż reszta zespołów. Rozegrali mecz, który we wcześniejszym terminie został przełożony przez pożary w Kalifornii. Wynik może szokować.
LeBron James był w środę świetnie dysponowany, zdobył 26 punktów, miał też siedem zbiórek i 11 asyst. 40-latek prowadził ofensywę "Jeziorowców", popisał się też niesamowitym wsadem. I w końcówce meczu wziął odpowiedzialność na własne barki. Tym razem nie stanął jednak na wysokości zadania.
James w ostatnim posiadaniu spudłował dwa rzuty za trzy, które mogły dać Lakers remis i dogrywkę, a Hornets ostatecznie triumfowali w Mieście Aniołów 100:97, odnosząc dopiero 14. zwycięstwo w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Miles Bridges zaaplikował rywalom 29 punktów, a 27 oczek miał LaMelo Ball. W swoim trzecim meczu w barwach Lakers słabo wypadł Luka Doncić.
Słoweniec w 33 minuty, które spędził na parkiecie, zapisał przy swoim nazwisku 14 punktów, 11 zbiórek, osiem asyst, ale też sześć na 18 strat zespołu i trafił tylko 5 na 18 oddanych rzutów z pola, w tym 1 na 9 za trzy.
Goście w środę zaliczyli zryw 22-1, który odwrócił losy meczu. Wygrali trzecią kwartę 32:18. Lakers ponadto musieli radzić sobie bez Austin Reaves, który w drugiej połowie został wyrzucony z boiska przez dwa faule techniczne.
Wynik:
Los Angeles Lakers - Charlotte Hornets 97:100 (28:21, 20:16, 18:32, 31:31)
(James 26, Hachimura 17, Doncić 14 - Bridges 29, Ball 27, Smith Jr. 12)