Spotkanie PGE Spójnia Stargard - Energa Icon Sea Czarni Słupsk jeszcze na dobre się nie zaczęło, a Wesley Gordon prosto z parkietu udał się do szatni, a potem do szpitala. Na parkiecie spędził 47 sekund.
Wszystko wygląda na poważną kontuzję. - Już wcześniej miał problem ze ścięgnem - przyznał po meczu trener Andrej Urlep.
Brak Gordona nie wpłynął jednak na to, co działo się na parkiecie. Gospodarze w pierwszej połowie wyglądali doskonale. Zdobyli aż 54 punkty. - Myślę, że w tej części rozgrywaliśmy jeden z najlepszych meczów w ataku w tym sezonie - stwierdził doświadczony trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Fury nadrabia zaległości z rodziną
Po zmianie stron gracze PGE Spójni odjechali na rekordową przewagę. Prowadzili 69:52. I to by było na tyle dobrej gry...
- Bardzo dobrze graliśmy do 25 minuty, kiedy prowadziliśmy 17 punktami. Od tamtej pory jakby nam ktoś odciął prąd i po prostu do końca nie istnieliśmy. Pozwoliliśmy Słupskowi rzucić 44 punkty w 15 minut, co jest nie do przyjęcia - ocenił Urlep.
PGE Spójnia przegrała dziesiąty w sezonie, a czwarty z rzędu mecz w Orlen Basket Lidze. W następnej kolejce zmierzy się z aktualnym mistrzem Polski, drużyną Trefla Sopot.
Czy do tego czasu dojdzie w składzie do kolejnych zmian? Przypomnijmy, że przed starciem z Energa Icon Sea Czarnymi pożegnano się z Ta'Lonem Cooperem, którego zastąpił Trey Davis. Teraz wydaje się, że trzeba będzie znaleźć następcę dla Gordona, a i przyszłość Urlepa wydaje się stoi pod dużym znakiem zapytania.