Drużyna z Florydy po dwóch zwycięstwach w Bostonie, obroniła także własny parkiet,
pokonując Boston Celtics 128:102 i jest już o krok od awansu do Finałów NBA.
Gospodarze w niedzielę już do przerwy prowadzili 61:46, a po trzech kwartach Miami Heat mieli o aż 30 punktów więcej niż Celtics (93:63). Było po wszystkim.
- Ten wieczór był naprawdę trudny. Od początku spotkania popełnialiśmy wiele błędów, tracąc piłkę za piłką. Bardzo słabo też rzucaliśmy, a oni wręcz przeciwnie - rzucali świetnie - mówił w rozmowie z mediami lider Bostończyków, Jayson Tatum.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
Celtics znów mocno zawiedli. Oddali w całym meczu aż 98 rzutów z pola, z których trafili tylko 39. Wspomniany Tatum w 33 minuty uzbierał 14 punktów i zebrał 10 piłek, ale nie zachwycił celnością (6/18 z gry). Słabo wypadł też Jaylen Brown (12 punktów, 6/17 z gry, 0/7 za trzy).
- Nie wiem nawet, od czego zacząć. Możemy wytykać się palcami. Ale prawda jest taka, że to żenujące - tłumaczył dziennikarzom w mocnych słowach Brown, nawiązując do aktualnego wyniku 0-3 w serii.
Trener Joe Mazzulla wziął winę na własne barki. - Nie sprawiłem, że byli gotowi na ten mecz. Biorę to na siebie. Powinienem był ich lepiej przygotować i nastawić - mówił debiutujący w roli head coacha Mazzulla, który przed rozpoczęciem sezonu 2022/2023 zastąpił zawieszonego na tym stanowisku Ime Udoka.
Jeszcze żadna drużyna w historii NBA w fazie play-off nie wróciła ze stanu 0-3.
Czwarty mecz serii, ponownie w Miami, odbędzie się w nocy z wtorku na środę o godz. 2:30 czasu polskiego.
Czytaj także:
King wziął decydujący mecz! Wyeliminował Anwil!
Genialne otwarcie Butlera i Heat. Od razu odebrali Celtics przewagę parkietu