Kameruńczyk z francuskim paszportem jest obok Nikoli Jokicia i Giannisa Antetokounmpo najpoważniejszym kandydatem do zdobycia w tym sezonie zasadniczym tytułu MVP. I takimi występami, jak ten we wtorek, udowadnia, że to mu należy się to trofeum.
Joel Embiid poprowadził swoich Philadelphia 76ers do zwycięstwa w hicie dnia. Gospodarze z Filadelfii po bardzo zaciętym starciu pokonali Boston Celtics, drugą siłę Konferencji Wschodniej, 103:101.
Środkowy w niespełna 40 minut, które spędził na parkiecie, rzucił aż 52 punkty, zebrał 13 piłek i miał sześć asyst. Trafił 20 na 25 oddanych rzutów z pola oraz 12 na 13 wolnych. 29-latek dał prawdziwy popis.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje
- Wyścig po MVP jest skończony. Facet rzucił połowę naszych punktów. W meczu NBA - przekonywał podczas konferencji prasowej trener Sixers, Doc Rivers.
Podobnie uważają koledzy Embiida. On sam podchodzi do tego jednak z dystansem. - Prawdopodobnie mają rację. Ale mamy większe zmartwienia na głowie i większe cele do zrealizowania - mówił sam zainteresowany o tytule MVP.
Środkowy został we wtorek drugim koszykarzem w historii NBA, który zdobył minimum 50 punktów, miał 10 zbiórek, pięć asyst i skuteczność na poziomie 80-procent. Dołączył do Wilta Chamberlaina.
Sixers odnieśli 52. zwycięstwo w tym sezonie. Celtics, którzy musieli radzić sobie bez Jaylena Browna, doznali 25. porażki. Lider Bostończyków, Jayson Tatum miał słabszy dzień i wywalczył tylko 19 oczek, trafiając 7 na 20 oddanych prób z pola. To był czwarty bezpośredni mecz tych ekip w sezonie zasadniczym i pierwszy triumf 76ers.
Wyniki:
Philadelphia 76ers - Boston Celtics 103:101 (28:22, 25:24, 19:21, 31:34)
(Embiid 52, Harden 20, Tucker 11 - White 26, Tatum 19, Smart 17)
Czytaj także:
41 punktów różnicy w hicie NBA
Spore zamieszanie w PLK! Chodzi o brak Polaka