Sochan w prestiżowym turnieju Wschodzących Gwiazd. Był efektowny

Getty Images / Alex Goodlett / Na zdjęciu: Jeremy Sochan (w niebieskiej koszulce)
Getty Images / Alex Goodlett / Na zdjęciu: Jeremy Sochan (w niebieskiej koszulce)

Ruszył Weekend Gwiazd w lidze NBA. Zaczęło się, jak zawsze, od występu najlepszych młodych zawodników. Grał reprezentujący Polskę Jeremy Sochan.

Debiutujący w NBA 19-latek został pierwszym Polakiem, który wziął udział w Weekendzie Gwiazd. Oficjalnie ma już ten występ za sobą. Był w zespole Joakima Noaha. Francuz wybrał go w drafcie.

Jeremy Sochan dostał w półfinale turnieju Jordan Rising Stars 10 minut i odpłacił się, zdobywając sześć punktów, zbiórkę, asystę oraz blok. Skrzydłowy San Antonio Spurs zaliczył też spektakularny wsad, który jest hitem.

Więcej od Polaka w tym meczu grał tylko środkowy Cleveland Cavaliers, Evan Mobley (12 minut). Drużyna Noaha pokonała ekipę Jasona Terry'ego, która była złożona z zawodników G League, czyli zaplecza NBA, 40:32 i awansowała do finału.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Sochan, kiedy jego drużyna potrzebowała już tylko trzech punktów, aby zamknąć mecz, oddał też rzut z połowy boiska, bo założył się z Jabarim Smithem Juniorem, że jeśli trafi, ten będzie musiał pofarbować włosy. Próba Polaka nie wpadła jednak do kosza.

Finał był bardzo zacięty. Wielkie rzeczy robił w nim występujący na co dzień w New York Knicks Quentin Grimes. 22-latek zdobył 14 punktów, trafiając cztery na siedem oddanych rzutów za trzy, ale to nie wystarczyło.

Decydujący mecz finalnie padł łupem drużyny Pau Gasola. Bohaterem został rozgrywający New Orleans Pelicans, Jose Alvarado. - O co chcesz się założyć? Jeśli dostanę piłkę, oddam decydujący rzut i go trafię, to co wygram? - mówił chwilę wcześniej do obecnego na trybunach Donovana Mitchella, gwiazdy NBA. - Będę ci winny kolację - odpowiedział zawodnik Cavaliers.

I Alvarado zje za darmo. Trafił za trzy na zwycięstwo, ustalił wynik finału na 25:20 i został MVP całego turniej Wschodzących Gwiazd.

Gra toczyła się w nim do 40 zdobytych punktów w półfinałach i do 25 punktów w finale. Rywalizowali debiutanci, drugoroczniacy oraz siedmiu graczy z G League, zaplecza NBA.

- Dali mi komfort, a ja robiłem swoje, ciesząc się chwilą - mówił na antenie TNT Alvarado, który rzucił 13 punktów w półfinale i pięć w finale.

- Bardzo podobało mi się to, jak graliśmy, jak walczyliśmy. Jestem dumny ze swoich zawodników i sztabu trenerskiego - podsumował natomiast Hiszpan Pau Gasol, były zawodnik, dwukrotny mistrz NBA.

Sochan w meczu finałowym nie oddał rzutu z gry. Spędził na parkiecie blisko sześć minut (sama mecz, nie licząc zatrzymywanego czasu i innych przerw, trwał niespełna osiem). Zdobył punkt - był faulowany i trafił jeden z dwóch wolnych, miał też zbiórkę i dwie straty.

Cały występ Polaka trzeba ocenić jednak bardzo pozytywnie, a sam udział w prestiżowym wydarzeniu jest wielką rzeczą. Dodatkowo popisał się jedną z najlepszych akcji całego turnieju. A może i nawet najlepszą.

Grimes był na fali: 

MVP dla Alvarado:

Wyniki:

Półfinały: 

Team Deron - Team Pau 25:40
(Murphy 9, Hyland 7, Dosunmu 4 - Alvarado 13, Banchero 9, Mathurin 7)

Team Joakim - Team Jason 40:32
(Grimes 13, Mobley 8, Sochan 6 - McClung 10, Lofton Jr. 7, Pippen Jr. 5)

Finał:

Team Joakim - Team Pau 20:25
(Grimes 14, Giddey 2, Williams 2 - Mathurin 7, Barnes 6, Alvarado 5)

Zobacz także:
Śląsk bez Urlepa w Lublinie. Znamy powód
Ten transfer już się spłaca. "To bardzo nie fair"

Komentarze (0)