Debiutujący w NBA Polak w środę spędził na parkiecie 32 minuty, a w tym czasie zapisał przy swoim nazwisku sześć punktów, pięć zbiórek, dwie asysty, przechwyt, dwa bloki, trzy straty i cztery faule.
19-latek trafił tylko 3 na 12 oddanych rzutów z gry (0/1 za trzy). Był to występ przeciętny zarówno jego, jak i całej drużyny San Antonio Spurs, która doznała 14. porażki z rzędu, ustalając niechlubny rekord klubu. Teksańczycy uzyskali 38-proc. skuteczności w próbach z pola. Ale Jeremy Sochan nie przestaje grać efektownie.
Polak w środę popisał się między innymi efektownym wsadem w kontrze. Urwał się obrońcom i znów pofrunął.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia
Dodatkowo Sochan zaliczył równie efektowny blok. Polak zablokował próbującego dobić piłkę po niecelnym rzucie środkowego Hornets, Nicka Richardsa.
- Zawsze chcę kryć najlepszych zawodników przeciwnej drużyny. Po tej stronie parkietu jestem dość utalentowany. Myślę, że trener zawsze będzie mi pozwalał na ciężką pracę. Staram się, choć to zawsze jest trudne zadanie - mówił Sochan jeszcze przed meczem w wywiadzie dla amerykańskiej stacji Bally Sports.
Pojedynek w Charlotte był ostatnim spotkaniem San Antonio Spurs przed przerwą na All-Star Weekend. W piątek 17 lutego Jeremy Sochan zagra w turnieju Wschodzących Gwiazd, gdzie wystąpi w drużynie prowadzonej przez Joakima Noah.
Spurs wrócą do rywalizacji ligowej w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego, 23 lutego zmierzą się z Dallas Mavericks.
Czytaj także: Co za wsad w kontrze. Polak w NBA znów efektownie pofrunął
Polski trener stworzył świetny zespół. Teraz ma... duży ból głowy