Jarosław Galewski: Z jakimi nadziejami przystępujesz do nowego sezonu?
Krzysztof Szubarga: Przede wszystkim zamierzam walczyć w każdym spotkaniu. Mam nadzieję, że uda nam się wygrać jak największą liczbę pojedynków. Anwil zawsze stawia sobie ambitne cele i dlatego jestem przekonany, że będziemy grać o najwyższe lokaty w polskiej lidze.
Okres przygotowawczy był dla ciebie bardzo trudny. Po Eurobaskecie miałeś niewiele czasu na regenerację sił...
- Powiem szczerze, że w pewnym momencie pojawił się dołek. Troszeczkę jednak odpocząłem. Z każdym treningiem było lepiej. Później była już tylko ciężka praca. Tak naprawdę nie było możliwości, żeby więcej odpocząć.
Twój poprzedni klub, a więc Atlas Stal Ostrów nie przystąpił do rozgrywek w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jak zareagowałeś na tę informację?
- Na pewno jest to duża strata dla kibiców. W Ostrowie są naprawdę świetni fani, o czym mogłem się przekonać na własnej skórze. Atmosfera dla koszykówki jest również znakomita. Niestety, klub z Ostrowa nie radził sobie już tak dobrze pod względem organizacyjnym. To był wielki problem Stali.
Jak duże są zaległości ostrowskiej Stali względem zawodników?
- Niektórzy zawodnicy walczyli dla kibiców do samego końca. Można powiedzieć, że ostatnie pieniądze dostaliśmy za styczeń. Zaległości ostrowskiego klubu są naprawdę duże. Dla mnie takie podejście jest bardzo nieprofesjonalne. Tym bardziej, że nie ma żadnych sygnałów dotyczących możliwego spotkania z działaczami i rozmowy na temat spłaty zaległości.
Żałujesz ostatnich miesięcy w Ostrowie?
- W żadnym wypadku! Jesteśmy profesjonalistami i kiedy wychodzimy na boisko, zawsze gramy na maksimum naszych możliwości. Nie wiem, czy wcześniej w ostrowskim klubie działo się lepiej. Kiedy grałem w Ostrowie, problemy były jednak naprawdę duże.
Niedawno zakończył się Eurobasket. Jak podsumowałbyś grę naszej reprezentacji w tej imprezie?
- Na pewno pozostał niedosyt. Po dwóch bardzo dobrych meczach przyszedł zastój. Później przegraliśmy spotkanie z Turcją, a także następne pojedynki w Łodzi. Myślę, że byliśmy w stanie osiągnąć coś więcej. Musimy jednak skupić się nad tym co przed nami. Najważniejsze, żeby za rok wszyscy zawodnicy również przyjechali na kadrę.
Jak odniesiesz się do tego, że nie wytrzymaliście tej imprezy kondycyjnie? Przez zdecydowanie większą część turnieju graliście niemal tym samym zestawieniem...
- Byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Na ile wytrzymaliśmy? Myślę, że pokazały to wyniki. Nie wiem, czy wszyscy mieli później tyle sił co na początku turnieju. Nie będę się jednak wypowiadał, czy z właściwą rotacją nasz wynik mógł być znacznie lepszy. O to proszę zapytać trenera naszej reprezentacji.
Eurobasket miał być wielką szansą dla polskiej koszykówki na wyjście z poważnego kryzysu, w jakim znajduje się ta dyscyplina. Czy udało się ją wykorzystać?
- Tak. Myślę, że pod względem organizacyjnym było w miarę dobrze. Jak na polskie warunki, było naprawdę w porządku. Na naszych meczach był zawsze komplet publiczności. Szkoda, że gorzej z frekwencją było w Warszawie czy Gdańsku. To ważne, że kibice wiedzieli o tym, że gramy w Mistrzostwach Europy i przychodzili nam pomagać.
W Anwilu masz zastąpić Łukasza Koszarka. Jesteś jednak zupełnie innym zawodnikiem. Jak zmieni się teraz gra twojego nowego zespołu?
- Rzeczywiście, na pewno jestem innym graczem od Łukasza, który bronił barw Anwilu przez ostatnich kilka sezonów. Grę zespołu określa jednak trener i to jemu należy zadać to pytanie. Tak naprawdę wszystko zależy od założeń taktycznych, które później na boisku realizują zawodnicy.