26 stycznia 2020 roku doszło do katastrofy śmigłowca, w której zginęli Kobe Bryant, jego 13-letnia córka Gianna oraz siedem innych osób.
Osoby pracujące na miejscu zrobiły zdjęcia ciał zmarłych, a następnie je udostępnili. Z tego powodu Vanessa Bryant, wdowa po koszykarzu, wytoczyła proces za naruszenie prywatności i zaniedbania.
- Zdjęcia były wielokrotnie udostępniane ludziom, którzy nie mieli absolutnie żadnego powodu, aby je otrzymać. Pokazywali je, by się śmiać, jakby żyli wspomnieniami - tłumaczył Luis Liu, prawnik Vanessy Bryant.
Prawnik hrabstwa Los Angeles, Mira Hashmall, twierdzi z kolei, że zdjęcia zostały zrobione jako niezbędne dla zespołów ratowniczych. Liu wyjaśnił, że gdy dowiedziała się o istnieniu zdjęć - a było to miesiąc po wypadku - jej cierpienie się znacznie pogłębiło.
Według informacji przekazanych przez "Marcę", zdjęcia z katastrofy mają znajdować się na co najmniej 28 urządzeniach.
Luis Liu przedstawił jednocześnie dowody, które potwierdzają, że część osób obecnych na miejscu zdarzenia, pokazywało potem zdjęcia z wypadku przy różnych okazjach. Zażądał zlokalizowania wszystkich kopii, aby Vanessa Bryant i jej córki nigdy ich nie widziały.
Czytaj także:
- Otarł się o NBA, teraz czas na Polskę! "To może król strzelców ligi"
- Gorąco wokół kadry! Tego konfliktu zażegnać się już nie da