Tłumy kibiców na starcie i mecie. Kolarze rozdający autograf za autografem. Fani ubrani w żółte barwy wyścigu i gorący doping dla wszystkich zawodników, nie tylko Biało-Czerwonych. Tak w poprzednich latach wyglądał Tour de Pologne. Polacy pokochali wyścig Czesława Langa i już na stałe zarezerwowali sobie miejsce dla niego w wakacyjnym kalendarzu. Tym razem wszystko będzie wyglądało jednak inaczej. Powodem epidemia koronawirusa, która i w Polsce mocno daje się we znaki.
Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy nie wskazane było w ogóle wychodzenie z domu, zorganizowanie w tym roku 77. edycji Tour de Pologne, wydawało się mało realne. Czesław Lang jednak uspokajał: - Czasu jest sporo, obostrzenia z pewnością zostaną złagodzone i będziemy się mocno starać, żeby kolarze przyjechali do Polski.
Jak zapowiadał, tak zrobił. Skrócony, bez kibiców na starcie i mecie, z reżimem sanitarnym, ale 77. Tour de Pologne dojdzie do skutku i będzie pierwszym etapowym wyścigiem elitarnego cyklu Pro Tour (najwyższa ranga w kolarstwie) w dobie pandemii. - Cieszę się, że to my zaczniemy i, że pozostaliśmy na rynku kolarskim, co w trakcie koronawirusa nie było łatwe - podkreśla dla WP SportoweFakty Czesław Lang.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
Rząd zezwala, ale organizatorzy nie ryzykują
W czerwcu polski rząd zezwolił kibicom na udział w meczach piłkarskich i żużlowych na stadionach. Najpierw fani mogli zajmować 25 procent krzesełek na danym obiekcie, a od kilku dni dozwolone jest wypełnienie połowy stadionu. Organizatorzy Tour de Pologne, nie chcieli jednak ryzykować. Mimo złagodzenia restrykcji utrzymali swoją decyzję, że na starcie, premiach lotnych i na mecie nie będzie miasteczka kibiców oraz zorganizowanego dopingu.
- Będziemy prosili fanów, żeby nie podchodzili zbyt blisko barierek podczas wyścigu i unikali zgromadzeń. Zawodnicy nie czuliby się komfortowo, gdyby kibice podchodzili do nich, robili sobie z nimi zdjęcia i ich poklepywali po plecach. Drużyny mówią tak: zapewniamy wam show, ale w tych trudnych czasach ograniczmy kontakt do minimum i śledźcie nas w mediach. Dlatego zdecydowaliśmy, że odjedziemy wyścig bez kibiców - wyjaśnia Czesław Lang.
Brak miasteczek dla kibiców nie oznacza, że fanów w ogóle zabraknie podczas wyścigu. Peleton przejedzie setki kilometrów po południowej Polsce (Śląsk i Małopolska). Na trasie kibice będą mogli podziwiać kolarzy. Ważne, żeby unikali jednak zgromadzeń i zakładali maseczki. "Można kibicować wzdłuż trasy, utrzymując dystans 2 metrów" - taki oficjalny komunikat do kibiców wystosowali organizatorzy.
Organizacja inna niż zawsze
Zakwaterowanie wszystkich kolarzy i członków grup podczas etapowego wyścigu Pro Tour zawsze było dużym wyzwaniem dla organizatorów. Teraz, w dobie pandemii, będzie jeszcze większym. Przede wszystkim do minimum ograniczono przemieszczanie się zawodników po etapach. Łącznie drużyny tylko trzykrotnie zmienią hotel. Pierwsze trzy doby podczas wyścigu spędzą w Katowicach, kolejne dwie w Zakopanem/Bukowinie Tatrzańskiej, a noc po ostatnim etapie w Krakowie.
- Każda drużyna śpi na osobnym piętrze w danym hotelu i dla każdej posiłki będą organizowane osobno. Cała obsługa zespołów: masażyści, trenerzy, fizjoterapeuci nie mogą przebywać z osobami z innych ekip w hotelu. Obsługa wyścigu, personel, dziennikarze zobowiązani są do noszenia maseczek w trakcie wyścigu. Sami kolarze podczas etapów maseczek nie będą mieli - tłumaczy Czesław Lang.
Według planów jeszcze sprzed pandemii, wyścig miał liczyć siedem etapów. Skrócony został do pięciu. Rywalizacja rozpocznie się w środę 5 sierpnia sprinterskim etapem ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie do Katowic. Ostatniego dnia wyścigu, w niedzielę 9 sierpnia, kolarze rywalizować będą z Zakopanego do Krakowa. Najtrudniej zapowiada się sobotni etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej. W czwartek kolarze zafiniszują w Zabrzu, a w piątek w Bielsku-Białej.
Po zakończeniu każdego etapu dekoracja będzie skromna. - Zrezygnowaliśmy z hostess, które dotychczas wręczały koszulki najlepszym kolarzom po danym etapie. Zawodnicy sami będą je sobie zakładali. Grupa dziennikarzy na wyścig została mocno ograniczona, w biurze prasowym będą zachowane odpowiednie odległości, zgodne z zaleceniami. Wywiady będzie przeprowadzała jedna osoba, które będzie zadawała pytania w imieniu wszystkich dziennikarzy - wyjaśnia Czesław Lang.
Na starcie i na mecie samochody poszczególnych grup i autokary będą zaparkowane w sporej odległości od trasy wyścigu, by uniknąć zainteresowania kibiców. Kolarzom nie wolno rozdawać autografów i robić selfie. Organizatorzy z Lang Team zapewnią na trasie wyścigu żele antybakteryjne i mobilne umywalki.
Nie wyrzucą bidonu gdzie chcą
Kolarze na trasie nie mogą wyrzucać bidonów i śmieci. Dozwolone jest to tylko w specjalnych strefach, które będą na połowie każdego etapu i na 10 km przed metą. Poza tymi miejscami zawodnicy muszą oddać bidon i śmieci do wozu technicznego. Na starcie nie będzie tradycyjnego podpisywania przez kolarzy listy startowej.
Wszystkie te obostrzenia, mają do minimum ograniczyć ryzyko zakażenia koronawirusem. Nie da się jednak wyeliminować ryzyka w stu procentach. Ostatnio podczas wyścigu Vuelta a Burgos, w którym uczestniczył m. in. Rafał Majka, wykryto trzy przypadki COVID-19 w Team Emirates (więcej TUTAJ). Całego wyścigu jednak nie odwołano, tylko z dalszej rywalizacji wycofano zespół, w którym wykryto zakażenia.
Należy spodziewać się, że podobna procedura będzie na 77. Tour de Pologne. Jeśli u któregoś z kolarzy zostanie wykryty koronawirus, to najprawdopodobniej zostanie wycofana z rywalizacji drużyna, którą ewentualny zakażony zawodnik reprezentuje. Testy na koronawirusa kolarze przechodzą przed rozpoczęciem wyścigu.
Z polskich kolarzy, którzy wystartują w tegorocznym Tour de Pologne, uwagę najbardziej będzie przyciągał Rafał Majka. Wystartuje również reprezentacja Polski oraz CCC Team. Początek wyścigu w środę 5 sierpnia. Transmisja z wszystkich etapów w TVP.
Czytaj także: maseczki, testy, stan wyjątkowy. Tak kolarze wracają do ścigania