Dramatyczna sytuacja w PZKol, związek nie ma ani złotówki. "Były prezes roztrwonił miliony złotych"

Getty Images / PressFocus/MB Media / Na zdjęciu: reprezentacja Polski w kolarstwie torowym
Getty Images / PressFocus/MB Media / Na zdjęciu: reprezentacja Polski w kolarstwie torowym

- Dariusz Banaszek znacznie zwiększył zadłużenie Polskiego Związku Kolarskiego. Można by zaryzykować stwierdzenie, że doprowadził związek do ruiny. Na tę chwilę nie ma nawet przysłowiowej złotówki - mówi Sebastian Rubin, wiceprezes PZKol.

- Lekko nie jest. Trzeba mieć pełną świadomość tego, że to, co mamy dziś, jest pokłosiem tego, jak bardzo kolarstwo zrujnował pan Dariusz Banaszek. To jest efekt szeregu rażących błędów, nadużyć i roztrwonienia pieniędzy (także publicznych), które posiadał Polski Związek Kolarski za prezesury Banaszka - stwierdza Sebastian Rubin, wiceprezes Polskiego Związku Kolarskiego.

Dariusz Banaszek zrezygnował z funkcji prezesa PZKol po aferze finansowo-obyczajowej, która zrównała polskie kolarstwo z ziemią. Doszło do niej po rozmowie dziennikarza WP SportoweFakty Marka Bobakowskiego z Piotrem Kosmalą, w której ten po raz pierwszy publicznie powiedział o wykorzystywaniu seksualnym zawodniczek ("Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj cały artykuł >>).

Gdzie te miliony?

Za rządów Banaszka PZKol wygenerował ogromne, wielomilionowe zadłużenie. - Pan Banaszek powinien się tłumaczyć, co zrobił z pieniędzmi. Związek wychodził na prostą, miał poważnych, silnych i stabilnych sponsorów. Teraz kasa świeci pustkami i są dodatkowe długi wobec licznych wierzycieli. Wielomilionowe długi, oprócz tego zobowiązania do Mostostalu. Moje pytanie brzmi: jak to się stało, mając rekordowo wysokie środki własne? Jak można było zaprzepaścić tak dobrą koniunkturę? - pyta Rubin.

ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Polska - Ukraina. Paweł Zatorski: Kombinacje nie popłacają. Nie wypadało przegrać

- Pan Banaszek roztrwonił rekordowo wysoki budżet, swoim zachowaniem skutecznie zniechęcił sponsorów do współpracy z Polskim Związkiem Kolarskim. Dziś jesteśmy bez pieniędzy i bez sponsorów. Pytanie: jak to się stało? Chciałbym usłyszeć merytoryczną odpowiedź od pana Banaszka. Wiele wskazuje na to, iż nawet 2-3 lata nie wystarczą, by zagoić rany. Nie wiem, czy wystarczy nawet pięć lat - mówi wiceprezes Polskiego Związku Kolarskiego.

- Efekt działań pana Banaszka odbieram tak, że PZKol jest zdemolowany finansowo, organizacyjnie, zostali obrażeni sponsorzy oraz ministerstwo. Nikt poważny nie chce dziś podpisać się pod działalnością Polskiego Związku Kolarskiego. Wysłaliśmy, jako zarząd do Pana Banaszka zaproszenie. Niestety nie przyszedł, nie skontaktował się z nami. Tak jakbyśmy nie istnieli. A ja chciałbym wiedzieć jakie jest jego zdanie w kilku podstawowych kwestiach. Przecież stał za audytem, do którego teraz nie chce się przyznać. W sprawie obyczajowej kręci, mataczy. Sprawy finansowe są niejasne. Dlatego bulwersuje mnie, iż taka osoba ma czelność pisać na Facebooku "miałeś chamie złoty róg". To bezczelność posunięta do granic możliwości. Jestem rozgoryczony tym, że nikt nie jest w stanie wymienić z imienia i nazwiska osoby, która w bardzo istotny sposób winna czuć się odpowiedzialna za to, co się stało. A to jest jasne: Dariusz Banaszek. Powinien tłumaczyć się, na co wydał miliony złotych - opisuje Rubin.

Nie pojadą nago

O Polskim Związku Kolarskim ponownie zrobiło się głośno za sprawą strojów na mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym w Yorkshire, a właściwie ich braku. Doszło nawet do tego, że w internecie ruszyła zbiórka kibiców na ubiory dla reprezentantów Polski. W końcu, za pięć dwunasta, sytuacja została opanowana, a PZKol posypał głowę popiołem. Niesmak jednak pozostał. Więcej o całym zamieszaniu przeczytasz TUTAJ.

- Trzeba postawić sprawę jasno: jednego z członków zarządu przerósł obowiązek załatwienia strojów. Nie powiadomił nas w odpowiednim czasie, że nie daje sobie z tym rady. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, było za późno na rozpisanie przetargu. Musieliśmy znaleźć rozwiązanie alternatywne, kosztowało nas to wiele pracy i wysiłku. Udało się nad sytuacją zapanować, stroje dla reprezentantów w wymiarze podstawowym zostały zabezpieczone - zapewnia Rubin.

Czy zamieszanie ze strojami ma związek z rządami Dariusza Banaszka? Okazuje się, że po części tak. - Polski Związek Kolarski przed panem Banaszkiem w dużej mierze kupował stroje z środków własnych, ew. uwzględniał je w akcjach podpiętych pod budżet ministerialny. Normalnie funkcjonujący związek posiada pieniądze na koncie, składa zamówienie i płaci za stroje. Z tego powodu, że pan Dariusz Banaszek zadłużył i zrujnował Polski Związek Kolarski, doszło do tego, że PZKol nie ma żadnych pieniędzy, ani złotówki. Wszędzie są zajęcia komornicze. To efekt działań pana Banaszka - tłumaczy działacz.

Brał, nie płacił

Wyjaśnijmy, że pieniądze na stroje dla reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w Yorkshire zabezpieczył Polski Komitet Olimpijski. Z tym, że na przeprowadzenie przetargu potrzebne są 2-3 tygodnie. Jako że PZKol musiał awaryjnie reagować w ostatniej chwili, wykorzystano środki z innego źródła. Oczywiście nie z kasy związku, bo w niej świeci pustkami.

- Pan Banaszek prowadził destruktywne rządy, przynajmniej taki jest ich efekt. Nie ma znaczenia jakie były intencje, bo tymi jak wiemy piekło może być wybrukowane. Doprowadzono do sytuacji, w której związek nie jest w stanie złożyć zamówienia u żadnego producenta. Nie mamy żadnych pieniędzy, by za to zapłacić. To jest dla mnie oburzające - grzmi Rubin.

- Jest firma Dmtex, która na "piękne słowo" uszyła stroje na ubiegłoroczne mistrzostwa świata i Tour de Pologne. Ale ile można? Czy pan Dariusz Banaszek wyposażył kadrę w stroje? Tak, tylko do dziś za to nie zapłacił. A mówimy o kwotach rzędu kilkuset tysięcy złotych. To jest sztuka wziąć coś i nie zapłacić, a tak działał pan Banaszek. Tak zebrały się kolejne milionowe długi - wyjaśnia.

- Nie jest wesoło. Staramy się wychodzić ze zgliszczy, które zostały nam podarowane. Można wszystko: można pozakładać zawodnikom czapki, t-shirty, zrobić sobie "selfie", przygotować naklejki na samochody, wymalować sobie twarz na biało-czerwono. Wszystko jest pięknie, ale za to trzeba później zapłacić. Pan Banaszek wymalował się, obkleił, postawił balony. Nie zapłacił za wszystkie zobowiązania, uciekł z okrętu, a dziś się z nas śmieje. Jak można tak postępować i udawać, że to inni są winni? To przecież hipokryzja w najczystszej postaci - dodaje Sebastian Rubin.

Czytaj też: Piotr Wadecki o rezygnacji Michała Kwiatkowskiego. "Rozumiem jego decyzję"

Autor na Twitterze:
Źródło artykułu: