Paryż - Roubaix. "Piekło Północy": to właśnie tutaj kolarze płaczą z bólu

Getty Images / Lars Ronbog/FrontzoneSport / Ból, łzy, błoto, wyczerpanie organizmu. To zdjęcie z 2001 roku, kiedy to Servais Knaven wygrał Paryż-Roubaix
Getty Images / Lars Ronbog/FrontzoneSport / Ból, łzy, błoto, wyczerpanie organizmu. To zdjęcie z 2001 roku, kiedy to Servais Knaven wygrał Paryż-Roubaix

Mniej więcej sześć godzin spędzonych na rowerze, aż 54 km odcinków "kocich łbów", błoto, pył, niewyobrażalny wysiłek i ból. Ból, który powoduje, że to jeden z najtrudniejszych wyścigów na świecie.

W niedzielę (14.04.) najlepsi kolarze świata zmierzą się po raz 117. na trasie wyścigu Paryż-Roubaix. Większość ze 175 śmiałków, którzy staną na starcie 257-kilometrowej trasy, będzie miała jedno marzenie: ukończyć "Piekło Północy". - Ten wyścig od innych monumentów (pięciu najważniejszych jednodniowych wyścigów w kolarskim kalendarzu - przyp. red.) odróżnia nie tylko poziom emocji kibiców, ale też i emocje kolarzy - mówi nam Arlena Sokalska, zastępca redaktora naczelnego "Polski The Times", dziennikarka zajmująca się również kolarstwem. - To wyścig, który zawodnicy albo kochają, albo nienawidzą. Są tacy, którzy zapowiedzieli, że ich noga nie postanie na bruku - i basta! Ale są i ci, którzy kochają bruki Roubaix.

- Chyba w żadnym innym wyścigu nie trzeba mieć, poza oczywiście znakomitą formą, tyle szczęścia, żeby pokonać tę trasę bez większych problemów. I nie można sobie pozwolić nawet na najmniejszy błąd - dodaje w rozmowie z WP SportoweFakty, Mariusz Czykier, dziennikarz Sport.pl i komentator kolarstwa w Eurosporcie.

Trzeba mieć siłę konia

Kiedy w 1896 roku (!!!) odbyła się pierwsza edycja Paryż-Roubaix, nikt nie spodziewał się, że ponad 120 lat później kibice nadal będą emocjonowali się tym brutalnym aż do bólu wyścigiem. Brutalnym, bo nie ma zawodów kolarskich, w których aż tak liczy się wytrzymałość, siła, sprzęt i odporność na ból. Tutaj nie ma wielokilometrowych podjazdów, ostrych zakrętów, czy innych trudności technicznych. - W Paryż-Roubaix trzeba mieć raczej siłę konia, niezawodny sprzęt i masę szczęścia. Głównie po to, żeby tego wyścigu nie przegrać - twierdzi Czykier.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" #6. Liga Mistrzów, "TurboGrosik" w formie, strajk trenerów i piękne historie Lewandowskiego oraz Piątka [cały odcinek]

Ale czy to najtrudniejszy wyścig na świecie? Można tak zero-jedynkowo ocenić? - Nie określiłbym tym mianem żadnego wyścigu - przekonuje Adam Probosz, komentator Eurosportu. - Każdy jest inny i rozgrywany w innych warunkach. Być może presja i ciągła konieczność koncentracji sprawiają, że Paryż-Roubaix rzeczywiście bywa określany najtrudniejszym.

Oprócz siły konia trzeba mieć odpowiednio przygotowany sprzęt. Grubsze opony, amortyzatory drgań zamontowane na kierownicy czy siodełku, wzmocnione ramy. Wszystko po to, aby defekt (który jest prawdopodobny, jak nigdzie indziej) nie zabrał szans na wygraną. Nie ma nic gorszego dla kolarza, jak widok odjeżdżających rywali w momencie, gdy trzeba zjechać, aby wymienić koło lub cały rower. - Wystarczy guma albo inny defekt, by zostać daleko za czołówką, która gna po brukach w tempie niesamowitym. I to również jest legendą tego wyścigu - zgadza się Sokalska.

Romantyczny Lasek Arenberg

Skąd się wzięło określenie "Piekło Północy"? Wielu kibiców sądzi, że to na cześć wszystkich trudności, jakie czekają na trasie. "Piekło" - trudno znaleźć lepsze słowo. Nieprawda. Oddajmy głos Sokalskiej. - Legenda wyścigu to nie tylko niesamowity trud kolarzy, ale też historia miejsc. Bo przecież nazwa Piekło Północy nie wzięła się z kolarskiego znoju na trasie, tylko z naszej wspólnej, europejskiej historii. W edycjach rozgrywanych po I wojnie światowej peleton jechał przez wsie oraz miasta usiane ruinami i grobami po Wielkiej Wojnie. I to właśnie było to piekło.

Kurz i pył - to chleb powszedni podczas wyścigu Paryż-Roubaix. Fot. Luc Claessen/Stringer/Getty Images
Kurz i pył - to chleb powszedni podczas wyścigu Paryż-Roubaix. Fot. Luc Claessen/Stringer/Getty Images

Edycja 2019 składa się z 29 odcinków brukowanych o łącznej długości 54,5 km. Właściwie nie brukowanych, a zbudowanych z kamienia polnego. Jazda po takiej nawierzchni rowerem szosowym to katorga. - Moje pierwsze skojarzenie na hasło "Paryż-Roubaix", to ból - mówi Czykier. - Nie wyobrażam sobie przejechania ponad 54 kilometrów po drogach z polnego kamienia. Nie mam pojęcia, jak wytrzymują to ręce kolarzy.

- A mnie wyścig kojarzy się z betonowymi prysznicami (które czekają na kolarzy na welodromie w Roubaix - przyp. red.) oraz filmem "Sunday in Hell" (duński film dokumentalny pokazujący ten wyścig z perspektywy organizatorów, uczestników i widzów - przyp. red.) - przekonuje z kolei Probosz.

- Wszystko prawda, ale dla mnie pierwszym skojarzeniem jest Lasek Arenberg (jeden z 29 odcinków brukowanych - przyp. red.) - dodaje Sokalska. - Tu nie wygrywa się wyścigu, bo to zbyt daleko od mety. Ale kiedy peleton na pełnej prędkości wjeżdża na bruk Arenberg, czuję dreszcz emocji, bo wiem, że wkraczamy w decydujący moment wyścigu. Lasek Arenberg to też kwintesencja kolarskiego romantyzmu - długa, prosta droga w lesie, na której z daleka widać, ile jeszcze zostało do przejechania.

Zabawa w rosyjską ruletkę

Kto jako pierwszy minie mety na welodromie w Roubaix?

- Typowanie zwycięzców w kolarstwie to jak zabawa w rosyjską ruletkę - nigdy nie wiadomo, w której komorze jest nabój - mówi Sokalska. - Owszem, są nazwiska, które zawsze pojawiają się w typowaniach: Peter Sagan, Greg Van Avermaet, Sep Vanmarcke, Zdenek Stybar, John Degenkolb, Alexander Kristoff i paru innych. Poddaję się. W tym wyścigu nie wystarczy moc w nogach i zmysł taktyczny. Jak w żadnym innym wyścigu potrzebne jest szczęście - by nie leżeć w kraksie i nie złapać gumy w najmniej oczekiwanym momencie.

Kraksa podczas wyścigu w 2016 r. Ucierpieli w niej m.in. Fabian Cancellara, Dylan van Baarle i Damien Gaudin. Fot. Tim de Waele/Staff/Getty Images
Kraksa podczas wyścigu w 2016 r. Ucierpieli w niej m.in. Fabian Cancellara, Dylan van Baarle i Damien Gaudin. Fot. Tim de Waele/Staff/Getty Images

- Stybar, Oliver Naesen, Sagan, Van Avermaet, Degenkolb, Wout Van Aert - Probosz wymienia faworytów.

Czytaj także: Była zdewastowana i odwodniona. Maja Włoszczowska mówi o piekle wyścigu w RPA >>

Czykier? - Zawodników z szansami jest wielu, ale ja liczę na to, że namiesza tutaj Wout Van Aert. Flandryjskie podjazdy go pokonały, ale tutaj jest niemal zupełnie płasko, ale za to piekielnie trudno, a to są warunki wymarzone dla doświadczonego w przełajach Belga. Jeśli nie on, to może Zdenek Stybar? No chyba, że znowu ktoś nie upilnuje Sagana...

Nie stawiamy na siłaczy

Paryż - Roubaix jest wyjątkowo surowy dla polskich kolarzy. W całej historii ani jednemu naszemu zawodnikowi nie udało się ukończyć wyścigu w pierwszej dziesiątce. Trzykrotnie Zbigniew Spruch był w drugiej dziesiątce, a w 1990 roku Joachim Halupczok zameldował się na mecie na 14. pozycji.

Dlaczego tak się dzieje? - Wydaje mi się, że w Polsce przez długie lata był pielęgnowany etos górali - kolarzy lekkich, dynamicznych, potrafiących z łatwością pokonywać sztywne podjazdy, a Paryż-Roubaix jest raczej wyzwaniem dla siłaczy - tłumaczy Czykier. - Z polskich kolarzy chyba najbliżej tej charakterystyki jest Maciej Bodnar. Pewnie gdyby nie to, że jego zadania są podporządkowane pracy dla Sagana, miałby duże szanse na to, żeby powalczyć o swoją kostkę.

Peter Sagan (na pierwszym planie) wygrał wyścig w 2018 r. Fot. Tim de Waele/Staff/Getty Images
Peter Sagan (na pierwszym planie) wygrał wyścig w 2018 r. Fot. Tim de Waele/Staff/Getty Images

- To piekielnie pytanie, nie mam tutaj żadnej prostej recepty - odpowiada Sokalska. - Po pierwsze, przez całe dekady polscy kolarze byli tak naprawdę odcięci od legendy Paryż-Roubaix, nie mogli w tym wyścigu uczestniczyć, a mam takie wewnętrzne poczucie, że nasi starzy mistrzowie mogliby spisać się na brukach całkiem nieźle. Może to też kwestia selekcji zawodników w klubach, niewielu mamy rosłych i cięższych kolarzy, a przecież tacy na brukach spisują się najlepiej.

- Nie mieliśmy nigdy specjalistów od jazdy po brukach. To specyficzna umiejętność, którą trzeba trenować. radzi sobie z tym Michał Kwiatkowski, ale on na razie woli inne klasyki - dodaje Probosz.

Van Avermaet powalczy o zwycięstwo

W tym roku w wyścigu weźmie udział czterech Polaków: wspomniany już Maciej Bodnar (Bora-Hansgrohe, Łukasz Wiśniowski oraz Kamil Gradek (obaj CCC Team ) i Przemysław Kasperkiewicz (Delko Marseille Provence). Żaden z nich nie ma praktycznie żadnych szans na końcowy triumf. Ich zadania będą zgoła inne - mają pomagać swoim liderom.

Tak wyglądają odcinki brukowe (z kamienia polnego) na trasie wyścigu Paryż - Roubaix.
Tak wyglądają odcinki brukowe (z kamienia polnego) na trasie wyścigu Paryż - Roubaix.

W World Tourze mamy jednak - po raz pierwszy w historii - polską grupę zawodową, CCC Team. I jej lider, Van Avermaet, ma już całkiem poważne szanse na zwycięstwo w tym monumencie. Po raz drugi. W 2017 roku (wówczas jako kolarz BMC) jako pierwszy przejechał linię mety. Jak będzie teraz?

- Paryż-Roubaix to impreza jak żadna inna. Każdy z 29 sektorów może być tym decydującym i bardzo często trudno jest kontrolować rywalizację. Jedyne co mogę kontrolować to moja forma i jestem zadowolony z tego, jak się czułem i prezentowałem w tym sezonie. Nie mogę się zatem doczekać niedzieli. W przeciwieństwie do wyścigu Dookoła Flandrii (tutaj przeczytasz relację >>) nie spodziewam się, by na końcówkę wjechała większa grupa, więc planuję agresywną jazdę i walkę o zwycięstwo - powiedział przed startem.

Wyścig rozpocznie się w niedzielę (14.04.) o godz. 11, planowany przyjazd pierwszego zawodnika na metę, to 17:05-17:40. Całą rywalizację będzie można obejrzeć na żywo na antenie Eurosport 1.

Źródło artykułu: