Maja Włoszczowska: Liczy się też drużyna

Nie udało się Maji Włoszczowskiej (CCC Polkowice) zwyciężyć w trzecim wyścigu z cyklu Grand Prix MTB, który w sobotę rozegrany był w Nałęczowie. Drugie miejsce nie było jednak dla mniej rozczarowaniem. - Oczywiście dla mnie stając na starcie ważne było zwycięstwo, ale nawet przed tym wyścigiem mówiłyśmy, że fajnie byłoby gdyby wygrała Ola - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl po wyścigu.

W tym artykule dowiesz się o:

Wicemistrzyni Olimpijska z Pekinu, Maja Włoszczowska (CCC Polkowice) wygrała dwa pierwsze wyścigi z cyklu Grand Prix MTB, które rozegrane zostały w Bielawie i Szczawnie Zdroju. W Nałęczowie jednak musiała ona uznać wyższość koleżanki z zespołu, Aleksandry Dawidowicz (CCC Polkowice). - Oczywiście dla mnie stając na starcie ważne było zwycięstwo, ale nawet przed tym wyścigiem mówiłyśmy, że fajnie byłoby gdyby wygrała Ola z tego względu, że przesunęłaby się już na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Wiadomo, że oprócz indywidualnych zwycięstw liczy się też drużyna. I ona jest dla nas wszystkich ważna. Tak więc, jak Ola odjechała troszkę do przodu, raczej odbiegła troszkę do przodu, bo dziś przede wszystkim to było bieganie, to nawet mi to pasowało i nie wychylałam się. Jechałam sobie spokojnie z Anią (Szafraniec - dod. red.). Dopiero na ostatniej rundzie jak wiedziałam już, że Ola na 100% dojedzie bezpiecznie do mety na pierwszym miejscu to wtedy zaatakowałam i wysunęłam się na drugie miejsce - powiedziała, opisując sobotnie zawody.

Warunki na trasie były trudne. Błotnista trasa nie ułatwiała ścigania się zawodniczkom - Warunki były ciężkie. Strasznie dużo biegania. Wiadomo, że my do tego przyzwyczajone nie jesteśmy. Do tego na zjazdach było bardzo niebezpiecznie. Ja też zaliczyłam jeden upadek, ale to taki urok kolarstwa górskiego. Nawet w pewnym momencie zaczęło mi się podobać to zjeżdżanie. W tych wąwozach o tyle było dobrze, że można było jeździć po bandach, więc całkiem fajnie się zjeżdżało. Bieganie natomiast jest mało przyjemne. No na ostatniej rundzie trochę więcej dało się jechać, ale to i tak większość podjazdów trzeba było pokonywać na nogach - scharakteryzowała trasę srebrna medalistka olimpijska, która nie ukrywała, że nie jechała na sto procent swoich możliwości. - Nawet na ostatniej rundzie to nie było 100 procent tak naprawdę. Nie ukrywam, że na trasie jakoś specjalnie się nie męczyłam aczkolwiek nie to, że to było laickie tempo dla mnie. Po prostu jechałam spokojnie i nie wychylałam się do przodu i tyle, ale na pewno miałam jeszcze duże rezerwy - dodała.

Dla zawodniczki cykl Grand Prix MTB jest bardzo ważny i traktuje go bardzo poważnie. - Są to najważniejsze imprezy w Polsce, które są pokazywane w telewizji, więc jest to dla nas ważne żeby popularyzować kolarstwo górskie, żeby pokazać naszego sponsora, który zainwestował w nas swoje pieniądze. Z tego też względu zależy nam żeby wygrywać nie tylko w pojedynczych zawodach, ale także w klasyfikacji generalnej - zakończyła Maja Włoszczowska.

Komentarze (0)