"Miał talent i bardzo słaby charakter". Frank Vandenbroucke zmarł po nocy spędzonej z prostytutką

PAP/EPA / FOTO MONDELO  / Na zdjęciu: Frank Vandenbroucke
PAP/EPA / FOTO MONDELO / Na zdjęciu: Frank Vandenbroucke

Okoliczności śmierci Franka Vandenbroucke’a, którego ciało zostało znalezione w hotelu w Senegalu, do dzisiaj pozostają zagadkowe. Wiadomo tylko, że belgijski kolarz został okradziony przez szajkę, w skład której wchodziła młoda prostytutka.

- W wieku 34 lat znalezienie nowej grupy może nie być łatwe. Wszyscy będą obawiać się, że stare demony znów powstaną przeciwko mnie. Teraz wyjeżdżam na wakacje do Senegalu. Mam jednak nadzieję, że za kilka tygodni wrócę do zawodowego peletonu - mówił mediom belgijski kolarz Frank Vandenbroucke na... kilka dni przed swoją śmiercią.

12 października 2009 r. świat obiegła smutna i szokująca wiadomość. Vandenbroucke, w przeszłości okrzyknięty przez ekspertów "nowym Merckxem", został znaleziony martwy w pokoju hotelowym w nadmorskim kurorcie Saly, kilkadziesiąt kilometrów na południe od stolicy Senegalu - Dakaru.

Zagadkowa śmierć

Okoliczności tej śmierci do dzisiaj pozostają zagadkowe. Wiadomo jedynie, że Frank był widziany w towarzystwie prostytutki, z którą umówił się na seks w pokoju hotelowym. - Przyszedł do naszego hotelu ok. 2 rano. Był pijany. Była z nim młoda Senegalka. Planowali zostać na jedną dobę. Dwie godziny później jego towarzyszka zeszła do recepcji i poprosiła o ścierkę do podłogi. Frank podobno wymiotował. On już potem nie wyszedł z pokoju. Ok. godz. 20 jeden z moich pracowników odkrył, że nie żyje - zdradził dziennikarzom właściciel hotelu La Maison Bleue w Saly.

Policyjne śledztwo ustaliło, że kobieta, z którą Vandenbroucke spędził noc, miała wspólników. Szajka okradła sportowca, zabierając mu pieniądze i kosztowności. Jako oficjalną przyczyną zgonu Belga podano zator tętnicy płucnej. W organizmie denata stwierdzono ślady alkoholu, a na rękach miejsca po ukłuciach igły.

- Nigdy nie poznamy okoliczności tej śmierci - stwierdziła wówczas pragnąca zachować anonimowość osoba z bliskiego otoczenia kolarza.

Tragiczny zjazd do piekła

W uroczystościach żałobnych, które odbyły się w belgijskim Ploegsteert, uczestniczyło ponad 1500 osób. Miejscowy kościół mógł pomieścić jedynie 300 gości, pozostali śledzili nabożeństwo na telebimie, ustawionym na zewnątrz. W pogrzebie - oprócz bliskich zmarłego - wzięło udział wiele osobistości świata sportu, m.in. Johan Museeuw, Walter Godefroot i Patrick Lefevere. Ciało Franka złożono na cmentarzu w rodzinnym grobowcu. Na trumnie położono trykot lidera Pucharu Świata.

ZOBACZ WIDEO "Biegacze" - opowieść o przekraczaniu barier
[color=#000000]

[/color]

- Po błyskotliwym początku kariery nastąpił tragiczny zjazd do piekła - wymownym zdaniem podsumował całą karierę kolarską Vandenbroucke'a dziennik "La Derniere Heure". - Miał wielki talent, ale słaby charakter - dodał pięciokrotny zwycięzca Tour de France Eddy Merckx. - Mistrz wyjątkowy, najwspanialszy belgijski kolarz od czasów Merckxa - pisał brukselski "Le Soir".

Vandenbroucke był u szczytu sławy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku. Zadebiutował w zawodowym peletonie w 1994 r. w wieku 19 lat. Praktycznie od razu zaczął odnosić sukcesy, m.in. w wyścigach Paryż-Bruksela (1995 r.) oraz Paryż-Nicea i Tour de Wallonie (oba triumfy w 1998 r.). W 1999 r. zwyciężył w najsłynniejszym belgijskim klasyku Liege-Bastogne-Liege i zajął dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej Vuelta a Espana, wygrywając dwa etapy i klasyfikację punktową. W tym samym roku, który był najlepszym sezonem w jego karierze, został zatrzymany przez policję francuską za... posiadanie i rozprowadzanie środków dopingujących! - To nie jest dla mnie. Mój pies to potrzebuje, bo jest chory - tłumaczył wtedy swoją wpadkę kontrolerom antydopingowym.

Alkohol, depresja, próby samobójcze

- Staczałem się coraz niżej - opisał okres w życiu, w którym sukcesy sportowe zastąpiły wpadki dopingowe, aresztowania za jazdę pod wpływem alkoholu, afery narkotykowe i nieudane związki z kobietami (m.in. odeszła od niego przyjaciółka Clotilde Menu, a potem włoska modelka Sarah Pinacci), w autobiografii pt. "Nie jestem Bogiem".

Związek z Pinacci, z którą Vandenbroucke ożenił się w 2000 r., był niezwykle burzliwy. Sami mówili o swojej relacji, że nie mogą żyć ze sobą i jednocześnie muszą być razem. Tuż przed rozstaniem pary doszło do tego, że gwiazdor kolarstwa oddał w powietrze kilka strzałów z broni! - Chciał ją przestraszyć i pokazać, że jak odejdzie od niego, to może się zastrzelić - mówił mediom ojciec Franka.

W 2006 r. kiedy w końcu rozpadło się jego małżeństwo, rzeczywiście próbował popełnić samobójstwo. - Z piwniczki wziąłem najdroższą butelkę wina Chateau Petrus rocznik 1961 i wzniosłem toast za całe moje życie - napisał potem w swojej książce. Ta próba samobójcza, jak i kolejne, były na szczęście nieudane. Frank leczył się na depresję w klinice psychiatrycznej w Ypres i kiedy wydawało się, że najgorsze jest już za nim, kiedy wznowił treningi i zapowiadał powrót do zawodowego peletonu, w październikową noc w hotelu La Maison Bleue w Senegalu doszło do dramatu.

Źródło artykułu: