Mistrzostwa świata w Bergen zakończyły się w niedzielę, ale dzięki działaniom prezesa PZKol Dariusza Banaszka o kolarstwie mówić będzie się jeszcze bardzo długo.
Niedotrzymywanie umów, tajemnicze przetargi, zwalnianie trenerów i wstrzymywanie pieniędzy pochodzących z ministerstwa sportu - to lista grzechów popełnionych w ostatnich miesiącach przez związkowe władze, które nakreślili w swoich tekstach Kamil Wolnicki oraz Marek Bobakowski.
Nieoficjalnie, remedium na chaos w PZKol - a więc związku, którego przedstawiciele zdobyli w ciągu ostatnich czterech lat 98 medale wielkich imprez - ma być powierzenie funkcji sekretarza generalnego Elżbiecie Jakubiak lub wprowadzenie zarządu komisarycznego.
Co na to MSiT? Widera: - Nie wiem, skąd do pana dotarły takie informacje. Owszem, jesteśmy zaniepokojeni sytuacją w Polskim Związku Kolarskim i przyglądamy się jej. Na dzień dzisiejszy nie przewidujemy jednak w tej sprawie żadnych działań. Chcemy, aby związki same rozwiązywały swoje wewnętrzne problemy.
Podsekretarz stanu podkreśla, że dla ministerstwa najistotniejsze są wyniki. - Interesuje nas to, aby związki sportowe pokazywały efekty swojej pracy poprzez zdobywanie medali na mistrzostwach Europy, mistrzostwach świata, a także na igrzyskach olimpijskich - mówi. A tu PZKol dziś nie można nic zarzucić.
- Każdej negatywnej sytuacji przyglądamy się z uwagą i, jeżeli trzeba, staramy się spełniać rolę mediatorów - zaznacza nasz rozmówca. - Polskie związki sportowe są jednak organizacjami niezależnymi w zakresie stanowienia swoich władz, przepisów, regulaminów, a także szkolenia oraz powoływania trenerów i zawodników do kadr narodowych. My możemy je kontrolować jedynie co do przekazanych im środków publicznych, które muszą być wykorzystywane transparentnie, efektywnie i celowo.
ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest