[tag=84746]
Iryna Soroka[/tag] to reprezentantka Ukrainy w jeździectwie. Mieszka w Kijowie, od kilku lat trenuje w klubie jeździeckim w Buczy. 50 km od stolicy Ukrainy. Niecała godzina jazdy samochodem. Zawodniczka miała tu swoje konie, trenowała, ale i prowadziła zajęcia dla młodych adeptów.
- Zaczynałam przygodę ze sportem od triathlonu - mówi w rozmowie ze SportowymiFaktami Ukrainka. - W 2016 roku udało mi się nawet wystartować w mistrzostwach Europy. Potem zmieniłam dyscyplinę i postanowiłam spróbować swoich sił w jeździectwie. Przed rokiem (2021 - przyp. aut.) wystartowałam w mistrzostwach Europy w Hiszpanii. Brałam udział w wielu zawodach poza granicami Ukrainy m.in. we Włoszech czy w Polsce.
Trzy minuty na opuszczenie stadniny
Trzy dni po rozpoczęciu wojny, czyli 27 lutego 2022 roku, klub jeździecki w Buczy został przejęty przez rosyjskich żołnierzy.
- Weszli na nasz teren i kazali nam uciekać - wspomina Walerij Korin, jeden z pracowników stadniny. - Ale nie tak normalnie. Powiedzieli, że mamy trzy minuty na opuszczenie obiektu, tylko, że... musimy się czołgać. Kto wstanie choć na moment, tego zastrzelą. Udało się uciec.
Pracownicy stadniny widząc, co się dzieje w samej Buczy (już wiemy o tym, że wojska rosyjskie doprowadziły w tym mieście do jednej z największych masakr w historii ludzkości), uciekli jak najdalej. Korin został w mieście.
- To nasz bohater. Dzięki niemu udało się ocalić sporo koni - tłumaczy Soroka.
Pełno krwi na ścianach
Rosjanie urządzili w stadninie... szpital polowy. - Ukradli wszystkie lekarstwa, które mieliśmy w gablotach - opowiada Andrij Tołpyga, pracownik klubu jeździeckiego Bucza, a prywatnie mąż Iryny Soroki. - A było tego sporo: antybiotyki, środki przeciwbólowe, bandaże.
- Na ścianach jest mnóstwo krwi - opowiada Korin. - Najwidoczniej trzymali tutaj naprawdę mocno rannych żołnierzy.
Poniżej film, który nagrali lokalni, ukraińscy dziennikarze. Od 1:52 widać tę krew na ścianach, o której wspomniał pracownik stadniny.
Rosjanie rozkradli również wszystko, co było cenne w stadninie: hełmy, buty, samochody, elektronikę. Nie zostało praktycznie nic.
- A obiekt był naprawdę nowoczesny, na europejskim poziomie - mówi smutna Soroka.
- Mieliśmy w sumie 32 konie - wylicza Korin. - Po wycofaniu się Rosjan znaleźliśmy cztery martwe, wyłapaliśmy w okolicy 20 żywych. Ośmiu nie możemy znaleźć. Najprawdopodobniej leżą gdzieś w ruinach miasta. Martwe.
Swoje konie w stadninie miała Kamalija (Natalia Szmarenkowa) - znana, ukraińska piosenkarka (brała udział m.in. w festiwalu w Sopocie w 2013 roku), modelka (wygrała wybory Mrs World 2008, czyli została Zamężną Miss Świata).
- Gabilen, jeden z moich ukochanych koni, został zabity. Znaleźliśmy go w polu, tuż obok stadniny - mówi nam.
Koń w sklepie
Po kilku dniach od przejęcia stadniny przez Rosjan konie uciekły. Albo zostały wypuszczone. - Zostałem w Buczy, skradałem się co dwa dni pod stadninę, by je dokarmiać, a nagle ich nie zastałem - wspomina Korin.
Zaczął więc szukać ich w okolicy. Kiedy tylko znalazł, to zaraz odprowadzał do ogrodu należącego do znajomego. Tam karmił, opiekował się. Ale część koni błąkała się po okolicy. Mieszkańcy Buczy starali się nawet wystawiać przed domy paszę (kto miał) i świeżą wodę.
Część koni udało się złapać w lesie, część na okolicznych polach, część na ulicach miasta, a 11-letni Plombir odnalazł się w ruinach supermarketu. Był tak głodny, że wszedł do sklepu w poszukiwaniu czegokolwiek do zjedzenia.
- Większość koni było rannych, najprawdopodobniej od odłamków powstałych z uderzenia bomb - twierdzi Tołpyga. - Poza tym były wychudzone, kompletnie bez sił, w opłakanym stanie.
"Nie wiemy, co będzie dalej"
- Miałam plany na rok 2022 - przekonuje Soroka. - Miałam wystartować w kilku zawodach międzynarodowych. Teraz to nieaktualne. Wojna pozbawiła nas nie tylko możliwości planowania, wyznaczanie celów, ale także pieniędzy, nieruchomości. Jesteśmy w zawieszeniu. Nie wiemy, co będzie dalej.
Mimo wszystko pracownicy klubu jeździeckiego w Buczy zachowują spokój. Ich stadnina - mimo że jest zdemolowana - przetrwała. Zmarło i zaginęło kilka koni, ale większość przeżyła. Gdzie indziej nie mieli takiego szczęścia.
- W dzielnicy Kijowa (Hostomel) bomba spadła na jedną ze stadnin - słyszę od pracowników. - Na miejscu zabiła kilkanaście koni. Zniszczyła jeden z budynków doszczętnie. Resztę infrastruktury zniszczyli Rosjanie, podpalając cały kompleks.
- Proszę przekazać wszystkim Polakom, że jesteśmy bardzo wdzięczni za to, co dla nas robicie - Soroka nagle zmienia temat rozmowy. - Uratowaliście wielu z nas, przyjęliście jak rodzinę. Kocham Was!
A stadnina, konie, sport? Czy Soroka kiedykolwiek jeszcze wróci do swojej pasji? - Możesz zniszczyć miejsce, w którym żyje marzenie, ale nie możesz zniszczyć samego marzenia - odpowiada zawodniczka.
Czytaj także: To, co zrobili Rosjanie, nie mieści się w głowie. "Przerażające" >>
Czytaj także: Rosyjskie wojsko nie oszczędziło nawet stadionu piłkarskiego. Wstrząsające zdjęcia >>