Łukasz Czechowski: Czy po zdobyciu mistrzostwa olimpijskiego i trzech tytułów mistrzów świata pańscy wioślarze mają jeszcze mobilizacje i chęci do, niełatwych przecież, treningów?
Aleksander Wojciechowski: Myślę, że mają. Oprócz takiej młodzieńczej werwy, której chłopakom nie brakuje, ma to również aspekt czysto życiowy - to dla nich przedłużenie karier, a to ma przełożenie na finanse.
Jak przebiegały przygotowania do mistrzostw świata?
- Cały rok był trochę inny, niż poprzednie, bo wokół czwórki było sporo szumu medialnego i chłopacy udzielali się medialnie w wielu miejscach. Ostatni okres był już jednak przeznaczony wyłącznie na przygotowania i nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń.
Czy zmieniliście program treningów w porównaniu do ubiegłorocznego przygotowującego do startu w Pekinie?
- Przed igrzyskami olimpijskimi przygotowania były trochę inne, bowiem tam musieliśmy wziąć pod uwagę aklimatyzację. Powtórzyliśmy trening i przygotowania, które mieliśmy dwa lata temu przed mistrzostwami świata w Monachium, gdzie również zdobyliśmy złoty medal. Ostatnie nasze starty wygraliśmy, pokazuje to, że jesteśmy dobrze przygotowani.
Czy forma czwórki jest taka sama, jak przed Pekinem?
- Wydaje mi się, że jesteśmy o sekundę-dwie wolniejsi. Czy to wystarczy? Zobaczymy co pokażą rywale. Nasza czwórka została w tym samym składzie, co jest ewenementem, wszyscy rywale mieli jakieś zmiany i musimy poczekać, aby przekonać się, w jakiej są dyspozycji.
Kto będzie największym rywalem w walce o złoto?
- Australia, do której, z dwójki, przesiadł się mistrz olimpijski, Niemcy na ostatnim występie pokazali się z bardzo dobrej strony, Francuzi trochę zmienili skład, ale mogą być mocni. Chorwaci mają młody skład, ale mam nadzieję, że się "wystrzelali" zdobyciem mistrzostwa świata wśród juniorów (śmiech).
Brak złotego medalu na mistrzostwach świata będzie porażką?
- No właśnie wszyscy tak uważają. A jak wygramy, to będzie tylko dopełnienie formalności (śmiech). Tak naprawdę to oczekiwania wobec nas są bardzo duże. My jesteśmy gotowi do walki o złoto, tak się przygotowywaliśmy, no ale rozsądek podpowiada, że kiedyś musi nastąpić potknięcie. Mam nadzieję, że nie będzie to teraz, przed własną publicznością.
Wioślarze niedawno zapowiedzieli, że w niezmienionym składzie chcą pływać aż do igrzysk w Londynie w 2012 roku. Jest to realne?
- Nie będzie o to łatwo, ale wszystko zależy od konkurencji krajowej. Jeżeli pokażą się następcy, to będzie można próbować robić jakieś wymiany w składzie.
Widać następców?
- Jest dwójka podwójna, która ostatnio zaczęła ładnie pływać i tutaj w Poznaniu ma nawet szansę na awans do finału. Ale od tego, do uzyskania poziomu tych zawodników, których mamy obecnie w czwórce, jeszcze daleka droga. To są wyjątki, aby iść w ich ślady trzeba ogromu pracy i poświęcenia życia prywatnego na rzecz treningów.
Pływacie ze sobą od kilku lat, spędzacie większość czasu na wspólnych zgrupowaniach. Nie tworzą się konflikty?
- Muszę przyznać, że z mistrzami pracuje się coraz trudniej (śmiech).