43 medale na Letniej Uniwersjadzie w Chengdu, 17 krążków na Zimowej Uniwersjadzie w Lake Placid. Ostatnie wielkie imprezy sportu akademickiego były niezwykle udane dla reprezentacji Polski. Nasi zawodnicy spisywali się rewelacyjnie, przywożąc do kraju rekordową liczbę medali.
Na dodatek, już w tym roku, Akademicki Związek Sportowy po raz pierwszy w swojej historii otrzymał prestiżową nagrodę "Diamentów Forbesa", za sytuację finansową i dynamiczny rozwój wartości.
Ponad 40 tysięcy członków, około 180 klubów uczelnianych i ponad 3000 sekcji sportowych. Liczby imponujące, które mają jeszcze rosnąć. Tak zapowiada prof. dr hab. Alojzy Nowak, prezes AZS-u, który nie ukrywa, że ostatnie sukcesy polskiego sportu akademickiego przerosły nawet jego wyobrażenia.
Czy studenci uprawiający sport osiągają lepsze wyniki w nauce i mają większe szanse na zrobienie kariery? Jak duże jest przełożenie sportu akademickiego na sukcesy Biało-Czerwonych na igrzyskach olimpijskich? Jakie są plany i cele na najbliższe lata? Pytamy o to prezesa AZS-u, prof. Alojzego Nowaka, który jest także rektorem Uniwersytetu Warszawskiego.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty:Panie prezesie, czy studenci uprawiający sport uzyskują lepsze wyniki w nauce?
prof. dr hab. Alojzy Nowak, prezes AZS-u i rektor Uniwersytetu Warszawskiego: Nie mam żadnych wątpliwości, że tak. Istnieje ogromne podobieństwo miedzy uprawianiem sportu a nauką. Ono wynika ze wspólnych elementów - po pierwsze trzeba mieć marzenia, cel, być konsekwentnym w jego realizacji i potrafić się podnieść w przypadku porażki. Dochodzi przecież do sytuacji, gdy uczymy się do egzaminu, jednak go nie zaliczamy. Wtedy trzeba się zmobilizować i przygotować raz jeszcze. W sporcie można spędzić godziny na treningach, a nie zagra jeden element i nie uzyska się wymarzonego wyniku. Tu także trzeba zebrać się w sobie ponownie, wyciągnąć wnioski i spróbować raz jeszcze. I zwyciężyć.
Wśród członków AZS-u jest młodzież, która osiąga znakomite wyniki w nauce i w sporcie. Jako prezes jestem pozytywnie zaskoczony, że mamy u siebie doktorantów piszących prace z bardzo trudnych dziedzin i zdobywają jednocześnie medale mistrzostw Europy, mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich.
Na pewno nie jest tak jak kiedyś błędnie sądzono, że z kogoś uprawiającego sport nie będzie dobrego uczonego. Czasami robiono żarty, jak jesteś zdrowy na ciele, to z myśleniem może być różnie. Błąd. Na Uniwersytecie Warszawskim przyznajemy nagrody za osiągnięcia w nauce i w sporcie i każdego roku jest tutaj grubo ponad setka osób, które znakomicie łączą oba kierunki.
Czyli jednocześnie student uprawiający sport może mieć większe szanse na zrobienie kariery?
Można tak powiedzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa. Wymienione wcześniej przeze mnie cechy charakteru są pożądane przez pracodawców. Oni szukają osób konsekwentnych, potrafiących wyjść z porażki i mają marzenia. Jestem przekonany, że sport odgrywa ogromną rolę w edukacji i w pracy.
Panie prezesie, Akademicki Związek Sportowy musi pracować dwutorowo, stawiając na sport wyczynowy i powszechny. Jak to efektywnie połączyć?
Można umownie podzielić sport na wyczynowy i amatorski, jednak w obu z nich potrzebna jest jakość. Jestem przekonany, że będziemy mieli coraz więcej uczestników w naszych Akademickich Mistrzostwach Polski, sytuacja poprawia się z roku na rok. Zdecydowana większość uczelni widzi przed sobą perspektywę i wierzy, że sport akademicki wzmacnia młodzież i pomaga w codziennej pracy.
Jest wiele przypadków, gdy uczelnie są bardziej znane dzięki sportowcom, niż dzięki osiągnięciom naukowym. Panuje coraz większe przekonanie, że warto wspierać sport akademicki, ponieważ bardziej interesują się nimi pracodawcy.
Mamy program dotyczący równomiernego rozwoju, czyli dbanie o studentów ze znakomitymi wynikami sportowymi, by ukończyli studia w odpowiednim terminie. Od paru lat ministerstwo wspiera nas finansowo. Tacy sportowcy przebywają rzadziej na uczelni i środki pozwalają na indywidualny tok studiów, co jest bardzo istotne. Dzięki temu nie muszą tracić lat nauki.
ZOBACZ WIDEO: Eksperci są zgodni. Walia to drużyna "trzy piętra wyżej"
Czy w kolejnych latach liczba członków AZS-u będzie jeszcze rosnąć?
Po ilości członków należących do AZS-u widać, że idzie to w górę. Po pandemii odbijamy się i mamy ponad 40 tysięcy osób. W szkołach podstawowych i średnich widać ożywienie sportu poprzez nasze aktywności. Sam przyjmuję czasami sportowców i słyszę to także od nich. Czujemy coraz lepsze nastawienie obu resortów na dofinansowanie sportu akademickiego. Oczywiście nie jest one bezpośrednie, ale programy funkcjonują i się rozwijają. Następuje intensyfikacja działalności, dogadujemy się dobrze w najważniejszych sprawach.
Warto też dodać, że mamy już sponsorów, czyli Ministerstwo Nauki i Edukacji, Ministerstwo Sportu i Turystyki, ale udało nam się też zachęcić firmy: był LOTOS, teraz PZU. Nasi darczyńcy widzą sens współpracy. Chcemy zapewnić ścieżkę rozwoju, by jedni uczyli się od innych.
Muszę posłużyć się cytatem: "wpisanie AZS-ów do ustawy o szkolnictwie wyższym to dla nas milowy krok". Na czym polega ta zmiana i jaki będzie miała wpływ na funkcjonowanie sportu akademickiego w Polsce?
Stworzona została możliwość współfinansowania sportu akademickiego. Wcześniej istniała tylko teoretycznie, rektorzy musieli dokonywać różnych zabiegów, aby przeznaczyć środki na finansowanie sportu akademickiego. Dzisiaj, po zmianach prawnych, mogą to czynić w sposób bezpośredni, czyli przeznaczając z subwencji od ministerstwa pewną pulę środków na AZS. Ta sprawa została bardzo uproszczona, zwłaszcza w zakresie zakupu sprzętu, prowadzenia treningów, opłacania trenerów i wysyłania młodzieży na zawody w Polsce i na świecie.
Jak AZS patrzy na wprowadzane zmiany przez ministrów sportu, czyli choćby monitorowanie sprawności fizycznej dzieci i młodzieży w szkołach a także zwiększenie liczby godzin wychowania fizycznego dla studentów?
Wszystkie programy promujące sport i aktywność fizyczną bardzo nas cieszą. Nasza współpraca z ministerstwami układa się dobrze, pieniądze publiczne są dobrze wydawane, programy są dobrze przyjmowane przez szkoły, rodziców. I w efekcie młodzież w zdecydowanej większości jest wysportowana. Naszym marzeniem jest pokazywanie sensu uprawiania sportu.
Zwiększenie liczby godzin wychowania fizycznego dla studentów to dobre kierunki. Trzeba tylko uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą. Ograniczone możliwości lokalowe mogą wyprzeć sport z uczelni. Rozwiązaniem jest zaangażowanie w ten proces AZS-u wzorem zachodnich systemów.
A jak wyglądają relacje AZS-u z ministerstwem sportu? Czy doszło już do pierwszych rozmów?
Tak, mieliśmy bardzo dobrą rozmowę z ministrem Nitrasem, który jest zainteresowany powrotem sportu akademickiego na uczelnie w pełnej skali, choćby by punkty ECTS były pozyskiwane ze sportu, oczywiście w odpowiedniej korelacji. To nie będzie łatwe, ale trzymamy kciuki, bo to znacznie wzmocni pozycję sportu na uczelniach.
Wierzymy, że będziemy też mogli uruchomić ligi akademickie, co dawałoby większe szanse zaktywizowanie społeczności lokalnych. Od wielu lat borykaliśmy się z tym pomysłem, ale zawsze brakowało finansowego wsparcia. Obecnie w ligach państwowych startuje około 100 akademickich zespołów. To potencjał, który chcemy wykorzystać i przemodelować w stronę profesjonalnych lig akademickich. Niebawem przedstawimy Panu Ministrowi bardzo konkretne projekty - obecnie są one dopracowywane z przedstawicielami Polskich Związków Sportowych w poszczególnych sportach.
Bardzo ambitny projekt.
Mam w sobie dużo optymizmu. Tak jak kilka lat temu trzeba było przekonywać osoby do roli sportu, teraz to przekonanie jest już powszechne, a nasze sukcesy tylko to potwierdzają. I jest po prostu łatwiej żyć. Są też nowe pomysły i plany. Na przykład będziemy zabiegać o przeznaczanie środków na badania sportu. Wiele takich programów było finansowanych przez ministerstwo nauki, na przykład "Wpływ uprawiania sportu na sukcesy zawodowe". On w tej chwili nie funkcjonuje, ale chcemy do tego wrócić. Nie koncentrujemy się więc na samym sporcie, ale przede wszystkim na człowieku i równomiernym rozwoju młodego człowieka.
Muszę też wspomnieć, że opiekujemy się dużą grupą, bo mówimy o kilkuset osobach, młodzieży z niepełnosprawnościami. Znakomitą pracę wykonuje tutaj Marta Dalecką z Uniwersytetu Zielonogórskiego i to są fantastyczne osoby z ogromną pasją, charakterem, które nadają sens funkcjonowaniu AZS-u.
"Wystarczy, by kolejny rok nie był lepszy, ale taki sam" - to odpowiedź pana prezesa na pytanie o przewidywania na 2024 rok.
Oby był taki sam, co najmniej! Jestem dumny, bo poprzedni rok był znakomity, na uniwersjadach zdobyliśmy ogrom medali. Przed wylotem kadry do Chengdu mówiłem o 20 medalach, a zajęliśmy piąte miejsce na świecie! Fantastyczna sprawa, a przecież nasz udział w medalach olimpijskich jest bardzo duży.
Młodzież z AZS-u zdobywa po 60-70 procent naszych medali na igrzyskach olimpijskich, więc widać silne związki z z sukcesami na największych imprezach. W Paryżu, nie mam wątpliwości, też będzie podobnie.
Czy to prawda, że planowane są poważne inwestycje w Warszawie?
Robimy dużo, żeby wesprzeć ośrodki akademickie, nawet Warszawę, która niestety nie jest pełna fantastycznych obiektów. Oczywiście, jesteśmy dumni ze stadionów Legii Warszawa czy PGE Narodowego, ale sport akademicki jest czymś więcej. Mamy jednak dobre relacje z miastem, Uniwersytet Warszawski w ciągu najbliższych dwóch lat zamierza wybudować halę sportową z prawdziwego zdarzenia, gdzie będzie możliwość organizacji największych sportowych imprez.
Niestety, w środowisku akademickim brakuje obiektów sportowych na odpowiednim poziomie. By konkurować z uczelniami z innych rozwiniętych krajów konieczne są inwestycje, wiąże się to z koniecznością rozbudowy i modernizacji obiektów. W naszej ocenie to również powinien być element rozbudowy Akademickich Centrów Szkolenia Sportowego, tak w każdym ośrodku akademickim w oparciu o różne uczelnie i ich potencjał stworzyć bazę dla każdego sportu.
Nie brak w tych słowach optymizmu.
Jestem optymistą, ponieważ idziemy we właściwym kierunku. Zawsze przekonujemy wszystkich finansujących nasze programy, że to nie są koszty, to są inwestycje. One po prostu się zwracają.
Rozmawiał: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty