[tag=9704]
Stefan Hula[/tag] tuż przed igrzyskami olimpijskim w Pekinie wywalczył sobie miejsce w reprezentacji Polski. W Zhangjiakou ostatecznie wystartował tylko na normalnej skoczni. Nasz rodak ukończył zawody na 26. miejscu, a potem to Paweł Wąsek skakał na dużej skoczni w konkursie drużynowym i indywidualnym.
35-latek jednak z tego powodu nie narzeka. Cieszy go, że było mu dane po raz czwarty w karierze startować w igrzyskach olimpijskich. Tym bardziej że pamięta, jaka przykrość go spotkała cztery lata temu, gdy w Pjongczangu zdobył brązowy medal.
- Dostałem strasznie po tyłku po Pjongczangu. I nie każdy o tym wie. Miałem sponsora, ale nie wywiązał się wówczas z umowy. Szkoda gadać. To była katastrofa i strasznie przykra sprawa dla mnie. To bardzo na mnie wpłynęło. Miałem najlepszy sezon w karierze, a przytrafiła mi się taka sytuacja - wspomina w "Przeglądzie Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: Świetne igrzyska w wykonaniu Stocha. "Do medalu mało brakowało"
Hula zdaje sobie sprawę, że w kolejnych igrzyskach olimpijskich już nie wystartuje. Wprawdzie kariery jeszcze nie kończy, ale organizm daje już do zrozumienia, że czas powoli myśleć o zejściu ze sceny.
- Boli już wszystko. Głowa chce, ale ciało domaga się odpoczynku. Trzeba będzie powoli odpuszczać. (...) Mam już swoje lata. Nie przetrwam kolejnych czterech lat w sporcie - przyznaje.
Ten sezon jest jednym ze słabszych w karierze Stefana Huli. Do tej pory w Pucharze Świata tylko raz awansował do finałowej trzydziestki i w klasyfikacji generalnej na koncie ma zaledwie cztery punkty.
Jeśli nie Doleżal, to kto? Polak wśród potencjalnych kandydatów na trenera skoczków >>
Simon Ammann zabrał głos ws. przyszłości. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości >>