Trener Aleksandry Mirosław ujawnił kulisy. "Praca 24 godziny na dobę"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Aleksandra Mirosław
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Aleksandra Mirosław
zdjęcie autora artykułu

- Czy da się oddzielić życie prywatne od zawodowego? Nie da się. Kiedyś to próbowaliśmy zrobić, ale nie wyszło - mówi trener i mąż mistrzyni olimpijskiej we wspinaczce sportowej na czas, Mateusz Mirosław.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

7 sierpnia 2024 roku to najpiękniejszy dzień w życiu Aleksandry Mirosław. W Paryżu zdobyła złoty medal olimpijski we wspinaczce sportowej na czas, a łzy radości zapełniły jej oczy na wiele minut. Podczas ceremonii medalowej i Mazurka Dąbrowskiego 30-latka płakała ze szczęścia.

Reprezentantka Polski przebyła bardzo długą drogę. Przecież blisko medalu była już trzy lata temu w Tokio, gdzie jednak zdecydowano się połączyć aż trzy konkurencje wspinaczkowe w jedną. I nasza zawodniczka zakończyła występ na czwartej pozycji. Z kolei rok temu nie zdobyła złota na dwóch imprezach, gdzie była zdecydowaną faworytką - na mistrzostwach świata w Bernie i na Igrzyskach Europejskich.

Ale jak przekonuje jej trener, ona pracowała na ten sukces nie tylko przez ostatnie trzy lata, ale znacznie dłużej.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanowczy głos przed meczem z USA. "Bardzo nie lubię"

- Ja nad tym pracowałem dziesięć lat, ona całe życie. 24 godziny dnia są podporządkowane pod sport i pod rezultat. Właśnie po to, żeby być w stanie zrealizować takie "złote standardy" w takim dniu jak dzisiaj - mówi Mateusz Mirosław, trener, a prywatnie mąż naszej gwiazdy.

Po zdobyciu złotego medalu był niezwykle szczęśliwy, choć starał się ze wszelkich sił zachowywać spokój. I niezwykle cierpliwie starał się tłumaczyć tajniki współpracy ze swoją żoną.

- Czy da się oddzielić życie prywatne od zawodowego? Nie da się. Kiedyś to próbowaliśmy zrobić, ale nie wyszło. Po pewnym czasie nauczyliśmy się to łączyć, teraz to działa świetnie. Najlepsza praca, jaką mogę mieć w życiu - przekonywał.

Okazało się, że ostatnie milisekundy biegu małżonki po złoty medal nie były dla niego nowym widokiem. - Ja ten moment widziałem w swojej głowie wiele razy, wczoraj nawet z nim zasypiałem. To oczywiście spełnienie marzeń, dla wszystkich nas. Niezwykle się cieszę z jej sukcesu, wiem jak bardzo to wszystko przeżywała.

Mirosław znakomicie zaprezentowała się już w eliminacjach, gdy dwa razy ustanawiała nowy rekord świata. W teamie nie było jednak jeszcze wielkiej radości. Według szkoleniowca wszystko było zaplanowane.

- Przychodzimy do pracy zrobić swoją robotę, a rekord świata jestem efektem ubocznym. Dla nas nie było to istotne, w eliminacjach i w finale też. Ola kilka razy w ostatnim czasie zbliżała się do rekordu, nie biła go, ale taki właśnie był plan. Nie chcieliśmy robić życiówek wcześniej, tylko tutaj. Dla nas więc to nie było zaskoczenie, spodziewaliśmy się takich wyników - tłumaczył.

Przypomnijmy, że już kilka tygodni temu nasza gwiazda wprowadziła ciszę medialną i odmawiała jakichkolwiek komentarzy dziennikarzom, także po eliminacjach nie zmieniła swojej decyzji. Ale to nie była jedyna część planu.

- Ola zmieniła też numer telefonu, ograniczyliśmy jej bodźce. Wiedzieliśmy, że zainteresowanie będzie duże, dlatego już dużo wcześniej zaplanowaliśmy to, co chcemy zrobić. Nie mogliśmy też świętować po eliminacjach, bo to była dopiero połowa roboty - mówił.

Mateusz Mirosław wrócił też na moment do wspomnianych igrzysk w Tokio. Okazało się, że już tam cały team usiadł i... rozplanował pracę na kolejne miesiące, przygotowujące zawodniczkę do występu w Paryżu.

- Nasze planowanie rozpoczęło się dzień po występie w Tokio. Gdy Ola uzyskała kwalifikację olimpijską, rozpisaliśmy cały protokół pod te igrzyska i został zrealizowany. Były pewne modyfikacje, bo Ola jest człowiekiem, a nie Excelem. Jesteśmy skrupulatni, dość dokładnie to robimy - zapewnił.

Dwa medale, bo przypomnijmy, że brązowy medal wywalczyła Natalia Kałucka, to niesamowita szansa na promocję tej efektownej dyscypliny sportu w Polsce. Czy w najbliższym czasie do naszego kraju zawita międzynarodowa impreza, w której mogłyby wystąpić polskie gwiazdy?

- Mieliśmy Puchar Europy w Lublinie, słyszałem o planach kolejnych imprez w Polsce, może Puchar Świata? To byłby wyjątkowy moment dla nas. Liczę, że w przyszłym roku będzie możliwość startu na dużych zawodach w Polsce - zakończył.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty