We wtorek MKOl podjął decyzję, która pozwoliła sportowcom z Rosji i Białorusi na powrót do zawodów na arenie międzynarodowej. Ci będą mogli rywalizować pod neutralną flagą, ale nie będzie im dane rywalizować konkurencjach zespołowych.
Nie będą też mogli mieć związków z armią i służbami bezpieczeństwa czy też popierać agresji Rosji na Ukrainę.
Na razie ta decyzja nie dotyczy przyszłorocznych igrzysk w Paryżu. Jednak nie ma wątpliwości - przewodniczący organizacji Thomas Bach wykonał duży krok do tego, by Rosjanie i Białorusini wrócili na sportowe areny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili argentyńscy piłkarze. Był tam też Messi
Reakcje na postępowanie MKOl u państwa-gospodarza następnych igrzysk są bardziej ambiwalentne. - To krok, który nie decyduje o tym, co zrobimy - powiedziała francuska minister sportu Amelie Oudea-Castera cytowana przez portal france24.com.
Podkreśla jednak, że Francja nie ma mocy weta. Tak naprawdę, większość będzie zależeć od decyzji organizacji.
- To MKOl ma decydujące zdanie. To oni ustalają warunki uczestnictwa - powiedziała polityczka. - Jednak z drugiej strony to jasne, że głowa państwa (Emmanuel Macron - przyp. red.) będzie miał głos, który będzie brany pod uwagę w obradach MKOl-u - dodała.
- Jeśli międzynarodowe federacje zadecydują o tym, że będzie możliwość uczestnictwa przez sportowców neutralnych, to będą oni startować tylko w ścisłym reżimie neutralności. Bez rosyjskiej flagi czy hymnu - przyznała Amelie Oudea-Castera.
Czytaj więcej:
Rosjanie zagrają na piłkarskich mistrzostwach świata? Mają pewien plan