Terminatorzy ze Szwecji przed finałem mieli na koncie serię 16 kolejnych zwycięstw w mistrzostwach świata. W finale czekała jednak na nich podstępna Szwajcaria. Zespół Patricka Fischera, choć jest nie zaliczany do ścisłej hokejowej elity, to wydarł awans do meczu o złoto na duńskim turnieju po pokonaniu w 1/4 i 1/2 rozgrywek faworyzowanych Finów i Kanadyjczyków.
W pierwszej tercji finaliści turnieju rozgrywanego w Kopenhadze kazali nam czekać bardzo długo na zobaczenie krążka w siatce. Ze strzeleckiego impasu jako pierwsi wyłamali się stawiani w roli kopciuszka Szwajcarzy. Bramkę zdobył Nino Niederreiter, który wykorzystał sporą nieporadność Szwedzkich defensorów pod własną bramką.
Reprezentacja Trzech Koron" nie czekała jednak długo z odpowiedzią na gola rywali. Po upływie 76 sekund na 1:1 wyrównał potężnym strzałem pod poprzeczkę Gustav Nyquist. Gracz Detroit Red Wings został jednak niedługo po tym negatywnym bohaterem swojego zespołu.
Krótko po wznowieniu gry w drugiej tercji, Nyquist jako pierwszy gracz w Szwedzkim zespole udał się na ławkę kar. Jego koledzy długo skutecznie bronili się w czterech na lodzie, ale na 10 sekund przed końcem okresu gry w osłabieniu, drogę do bramki Andersa Nilssona znalazł wreszcie Timo Meier. Wówczas stało się jasne, że Szwedzki łomot z finału w 2013 roku (1:5) nie przydarzy się ponownie Szwajcarom w Kopenhadze.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz zdziwiony decyzją Stefana Horngachera. "Zaskoczył mnie i prezesa"
Faworyci finału przez ponad dziesięć minut bili głową mur walcząc o wyrównanie. Udało się dopiero przed upływem 35. minuty gry po celnym strzale z dystansu Miki Zibanejada, który wykorzystał wolną przestrzeń wokół siebie po podaniu od Ekmana-Larssona.
W trzeciej tercji zespoły rywalizujące o złoto wyraźnie spuściły z tonu. W ciągu 20 minut padło o połowę mniej strzałów niż w dwóch pierwszych partiach i na chwilę oddechu mogli pozwolić sobie bramkarze. Szwedzi mogli być zawiedzeni, że nie udało im się wykorzystać aż dwóch okresów gry w przewadze, po dwóch karach dla Romana Josiego.
Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięć i drugi rok z rzędu o podziale złotych medali decydowały karne. W 2017 roku Szwedzi pokonali w nich Kanadę stawianą za faworyta. Teraz sami przystępowali do nich w podobnej roli, obok nie mającej nic do stracenia Szwajcarii.
Pojedynki indywidualne z bramkarzami lepiej rozpoczęli "Helweci", którzy prowadzili 1:0 po trafieniu Svena Andrighetto już w pierwszej serii najazdów. U Szwedów pojedynek z Leonardo Genonim przegrali kolejno Zibanejad i Rakell. Obrońcy tytułu mogli dziękować Bogu, że tylko w słupek trafił strzelający drugi u Szwajcarów Kevin Fiala.
W trzeciej serii karnych Szwedzi wyrównali po golu Ekmana-Larssona i skutecznej interwencji Andersa Nilssona przy strzale Enzo Corviego. W czwartej serii "Trzy Korony" wyszły na prowadzenie za sprawą Filipa Forsberga. Piątą serię najazdów u Szwajcarów rozpoczął Nino Niederreiter i tylko od jego uderzenia zależało czy jego reprezentacja pozostanie w grze. Gracz Minnesota Wild został jednak z niczym po pojedynku z Nilssonem, który chwilę później utonął w objęciach swoich kolegów.
Dla Szwecji do jedenaste złoto w historii startów w mistrzostwach świata i 47 medal tej imprezy. Więcej mają na koncie tylko Kanadyjczycy. To również drugi przypadek w którym "Trzy Korony" obroniły wywalczony rok wcześniej. Tego samego dokonała reprezentacja w latach 1991-1992 podczas turniejów w Finlandii i Czechosłowacji. Szwajcarzy zaś po raz trzeci w historii kończą turniejem ze srebrnymi medalami na szyi, po podobnych sukcesach w 1935 i 2013 roku.
Finał mistrzostw świata w hokeju na lodzie 2018:
Szwecja - Szwajcaria 3:2 po karnych (1:1, 1:1, 0:0, 2:1 k.)
0:1 - Niederreiter (Josi, Fiala) 17'
1:1 - Nyquist (Ekholm) 18'
1:2 - Meier (Corvi, Josi) 24' (5 na 4)
2:2 - Zibanejad (Ekman-Larsson) 35' (5 na 4)
W karnych: 1:0 Andrighetto, 1:0 Zibanejad, 1:0 Fiala, 1:0 Rakell, 1:0 Corvi, 1:1 Ekman-Larsson, 1:1 Haas, 2:1 Forsberg, 2:1 Niederreiter.
Tempo spotkania imponujące, a był to dla finalistów 10 mecz w ciągu 2 tygodni. Czytaj całość