To była prawdziwa wymiana ciosów. Skazywane na pożarcie Podhale skutecznie postawiło się mającej medalowe aspiracje oświęcimskiej Unii. Po pierwszej tercji hokeiści spod znaku "Szarotki" sensacyjnie prowadzili 3:2.
- Ten mecz źle się dla nas rozpoczął. Podhale zaskoczyło nas agresywną grą - zaznaczył Mikołaj Łopuski. - Na szczęście z czasem opanowaliśmy sytuację. Zagraliśmy dobrze przede wszystkim w ofensywie i udało się odwrócić losy tego meczu - dodał.
Biało-niebiescy o losach spotkania przesądzili w trzeciej odsłonie. W 56. minucie fantastycznym rajdem popisał się Robert Krajczi. Słowacki skrzydłowy na pełnej szybkości zakręcił nowotarskimi defensorami i precyzyjnym strzałem zaskoczył Tomasza Rajskiego.
- To było bardzo ciężkie spotkanie. Byliśmy troszkę zmęczeni ciężkim meczem z Sanokiem i dzisiaj tej energii nam zabrakło - przyznał Charles Franzen.
- Podhale zawiesiło nam wysoko poprzeczkę. Na nasze szczęście w końcówce udało nam się zadać decydujący cios. Chciałbym pogratulować Podhalu walki od pierwszej do ostatniej minuty. Walczyli z olbrzymim duchem i sercem. Myślę, że jak będą grać w ten sposób w innych meczach, to zdobędą jeszcze wiele punktów - przyznał szwedzki szkoleniowiec.
Trener Jacek Szopiński znów musiał przełknąć gorzką pigułkę. Jednak tym razem nie miał większych pretensji do gry swoich podopiecznych. - Mamy długą listę chorych i kontuzjowanych zawodników, a mimo to podjęliśmy w tym meczu walkę. Niczego nie mogę zarzucić chłopakom, bo walczyli na tyle na ile potrafili - stwierdził.
Opiekun Podhala dodał też, że szósta bramka zdobyta przez oświęcimian całkowicie podcięła jego ekipie skrzydła. - Była ona skutkiem przegranego pojedynku jeden na jeden. Gdyby w tej sytuacji Krajczi nie posłał gumy do siatki, to dowieźlibyśmy remis do końcowej syreny. A w dogrywce mogłoby być różnie - zaznaczył szkoleniowiec gospodarzy.