Oświęcimianie w finale Pucharu Polski - relacja z meczu Aksam Unia Oświęcim - Comarch Cracovia

Hokeiści Aksam Unii Oświęcim pokonali po dogrywce Comarch Cracovię 3:2 i wywalczyli awans do finału Pucharu Polski. - Cóż mogę powiedzieć poza tym, że jestem szczęśliwy? Nie graliśmy w tym spotkaniu najlepiej, ale liczy się przecież ostateczny wynik. Do zobaczenia jutro - powiedział po meczu Ladislav Spisiak, trener Aksam Unii Oświęcim.

Występ "last minute"

Do ostatniej chwili nie było wiadomo czy w barwach Aksam Unii wystąpi Petr Valusiak. Czeski napastnik trenował z oświęcimskim klubem od ponad dwóch tygodni, jednak na jego odejście zgody nie wyraził poprzedni klub - KTH Krynica. O godzinie 19.23 "Walec" został zatwierdzony do gry przez WGiD. - Czekałem na werdykt ponad trzy godziny. O decyzji wydziału dowiedziałem się tuż przed rozpoczęciem spotkania. Na szczęście zdążyłem założyć hokejowy sprzęt i w odpowiednim momencie wyjechać na taflę - powiedział sympatyczny Czech.

Przed meczem trener Spisiak przestrzegał, że w konfrontacjach z równorzędnym rywalem o końcowym rezultacie zdecydują detale. - Na początku byliśmy troszkę stremowani i gra nam się nie układała. Popełnialiśmy za dużo prostych błędów. Inna sprawa, że Cracovia nie potrafiła ich wykorzystać - skomentował opiekun gospodarzy. Za każdym razem świetnymi interwencjami popisywał się Przemysław Witek. - Nie mam do niego najmniejszych zastrzeżeń. Bardzo nam dzisiaj pomógł - ocenił Ladislav Spisiak.

Jego podopieczni pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 10. minucie, gdy na samotne spotkanie z Rafałem Radziszewskim pojechał Miroslav Zatko. Słowacki defensor został jednak nieprzepisowo powstrzymany przez powracającego Patryka Noworytę. Pięć minut później szczęście uśmiechnęło się do bramkarza "Pasów". Po dynamicznej akcji i niesygnalizowanym strzale Roberta Krajciego, krążek zatrzymał się na słupku. - Szkoda tych sytuacji, gdybyśmy wykorzystali choć jedną, grałoby nam się zdecydowanie łatwej - kręcił głową szkoleniowiec "biało-niebieskich".

Więcej zimnej krwi zachowali krakowianie, którzy w 17. minucie wyszli na prowadzenie. Jarosław Kłys i Leszek Laszkiewicz rozklepali oświęcimską obronę tak, że Grzegorz Pasiut musiał tylko dopełnić formalności.

Podopieczni Ladislava Spisiaka odpowiedzieli po zmianie stron. Waldemar Klisiak wypuścił w bój Lukasa Rihę, a ten z wielką gracją minął Rafała Radziszewskiego i umieścił gumę w siatce. - Riha! Riha! Riha! - krzyczeli oświęcimscy kibice, wyrażając wielkie uznanie dla czeskiego skrzydłowego. Ten ładnie się ukłonił i utonął w ramionach swoich kolegów.

Powalił lidera Cracovii

Nie zabrakło też twardej gry ciałem i... pięściarskich pojedynków. Do regularnej bijatyki doszło pod koniec drugiej odsłony, a iskrą zapalną było ostre starcie Patrika Flasara i Leszka Laszkiewicza. Mariusz Jakubik stoczył walkę z Danielem Laszkiewiczem, a Patrik Flasar musiał odpierać ciosy Grzegorza Pasiuta, Patryka Wajdy i młodszego z braci Laszkiewiczów.

- Nie uważam, że moje wejście było ostre. Jestem obrońcą i nie mogę dopuścić do tego, by napastnik rywali przejął krążek i doszedł do dogodnej sytuacji strzeleckiej - stwierdził po meczu 23-letni Czech. Zapytany o bójkę nie owijał w bawełnę. - Hokej to piękny, ale i brutalny sport. Zostałem zaatakowany przez trzech krakowian i po prostu nie mogłem stać jak kołek - dodał.

Słowak wyrównał, Polak zapewnił zwycięstwo

Emocje sięgnęły zenitu dopiero w 53. minucie. Gdy drugiego gola dla Cracovii zdobył Wajda, wydawało się, że "Unici" już się nie podniosą - było jednak zupełnie inaczej. Ciężar gry na swoje barki wziął duet Krajci-Jaros. Słowak doprowadził do wyrównania, a Polak posłał rywali na deski, strzelając złotego gola w czwartej minucie dogrywki. Krakowianie nie chcieli się zgodzić z decyzją arbitrów. Reklamowali faul na Rafale Radziszewskim i spalonego w polu bramkowym. Sędziowie główni byli niewzruszeni. - Trzeba popatrzeć na to z innej strony. W całym spotkaniu rozjemcy się nie popisali. Było ich czterech i nie potrafili zapanować nad wydarzeniami na lodzie - ironizował trener "Pasów".

- To był twardy i zacięty mecz. Cieszę się, że udało nam się strzelić o jednego gola więcej. Pokazaliśmy charakter - stwierdził Ladislav Spisiak.

- Byliśmy zespołem lepszym i powinniśmy rozstrzygnąć to spotkanie w regulaminowym czasie gry. Niestety nie udało się, to rywal był skuteczniejszy o tę jedną bramkę - ocenił Rudolf Rohacek, szkoleniowiec Cracovii.

Aksam Unia Oświęcim – Comarch Cracovia 3:2 d. (0:1, 1:0, 1:1, d. 1:0)

0:1 - Grzegorz Pasiut (Leszek Laszkiewicz) 17'

1:1 - Lukas Riha (Waldemar Klisiak) 24'

1:2 - Patryk Wajda (Leszek Laszkiewicz, Daniel Laszkiewicz) 53', 5/4

2:2 - Robert Krajci (Marcin Jaros, Miroslav Zatko) 53'

3:2 - Marcin Jaros 64'

Aksam Unia: Witek – A. Kowalówka, Zatko; Jaros, Tabacek. Krajci – Gabryś, Flasar (6); Riha, Jakubik (6), Valusiak – Dronia, Piekarski; Wojtarowicz, Modrzejewski, Klisiak (2) oraz Połącarz, Bibrzycki, Sękowski i Stachura.

Trener: Ladislav Spisiak

Comarch Cracovia: Radziszewski – Wajda, Kłys; L. Laszkiewicz (6), Pasiut (2), D. Laszkiewicz(4) – Noworyta (2), Simka ; Sarnik, Słaboń, Piotrowski – Dulęba, Prokop; Kostuch, Dvorak (2), Martynowski.

Trener: Rudolf Rohacek

Sędziowali: Maciej Pachucki i Włodzimierz Marczuk (jako główni) oraz Sławomir Szachniewicz i Wojciech Moszczyński (jako liniowi)

Kary: 14 - 18 (w tym 2 minuty techniczne)

Widzów: 1500

Komentarze (0)