MŚ: Ambitna walka Polaków z potęgą

PAP / Jarek Praszkiewicz / Na zdjęciu: Krystian Dziubiński
PAP / Jarek Praszkiewicz / Na zdjęciu: Krystian Dziubiński

Hokejowa reprezentacja Polski zmierzyła się w niedzielny wieczór z kandydatem do złota mistrzostw świata. Biało-Czerwonym udało się zdobyć gola, ale to Szwedzi wygrali pewnie 5:1.

W sobotę reprezentacja Polski pokazała charakter, stawiając dzielny opór Łotyszom (4:5). W niedzielę poprzeczka poszła już znacznie wyżej, ponieważ na drodze Biało-Czerwonych stanęła ekipa Szwecji. Trzy Korony są zdecydowanymi faworytami do wygrania zmagań w grupie B i kandydatem do złota tegorocznych mistrzostw świata.

Trener Robert Kalaber zdecydował się na zmianę w bramce. John Murray po meczu z Łotyszami dostał wolne, a jego miejsce zajął David Zabolotny. Od początku pewne było, że Polacy nie zagrają ze Szwedami otwartego hokeja. Po drugiej stronie było przecież 18 zawodników z ligi NHL. Biało-Czerwoni postawili na defensywę i kontry.

W pierwszej tercji udało się wypracować kilka dogodnych okazji do zdobycia gola. Już na początku w sytuacji sam na sam znalazł się Dominik Paś, ale Filip Gustavsson wygrał ten pojedynek. Potem nasi hokeiści przeprowadzili ładną dwójkową akcję, którą starał się zwieńczyć Marcin Kolusz. W sumie Polacy oddali w premierowej odsłony cztery strzały, jednak nie udało się zdobyć gola.

ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski dostał w "tyłek", kiedy był dzieckiem. "Nie miałem nawet butów na trening"

Swoje szanse wykorzystali za to Szwedzi. Pokazali oni swój kunszt na lodzie. Świetnie się poruszali na łyżwach i rozgrywali krążek. Już w 4. minucie zdobyli pierwszego gola. Pomógł im w tym Maciej Kruczek, który niefortunnie interweniował przed własną bramką. Krążek po kiju Polaka znalazł się w siatce. Trafienie zostało zapisane na konto Marcusa Johanssona.

Pod wpływem naporu rywali Biało-Czerwonym zdarzały się nieliczne błędy. Tak było w 7. minucie, gdy błąd w tercji obronnej popełnił Patryk Wronka. Rywale natychmiast to wykorzystali, a dwójkową akcję zwieńczył golem Lucas Raymond. W sumie Skandynawowie oddali w pierwszej części meczu 12 celnych strzałów. Więcej goli już nie padło, dlatego zawodnicy zjechali z lodu przy stanie 2:0 dla faworytów.

Na początku drugiej odsłony Polacy zaskoczyli rywali paroma kontrami. Dobrą okazję miał Krystian Dziubiński. Potem strzelał Paweł Zygmunt, ale Gustavsson skutecznie interweniował. Ta ambitna postawa Biało-Czerwonych podobała się kibicom, którzy nagradzali hokeistów gromkimi brawami. Nasi reprezentanci bardzo chcieli uzyskać kontaktowego gola.

Z czasem coraz mocniej atakowali Szwedzi. W drugiej tercji oddali oni 15 celnych strzałów, a do tego dwukrotnie grali w przewadze. Mieli wówczas sporo szans na kolejne gole, ale polska obrona i Zabolotny spisali się znakomicie. Bramka na 3:0 ostatecznie padła, ale w sytuacji 5 na 5 na lodzie. W 33. minucie kapitalnym uderzeniem spod niebieskiej popisał się Erik Karlsson. To był bardzo mocny i precyzyjny strzał. Polski golkiper nie miał szans na skuteczną interwencję.

Trzecią tercję Polacy rozpoczęli odważnie i zostali nagrodzeni. W 43. minucie krążek przejął Alan Łyszczarczyk. Pierwszy pojedynek z Gustavssonem co prawda przegrał, ale wówczas zdecydował się na strzał zza bramki. Krążek odbił się od pleców szwedzkiego golkipera i wpadł do bramki! Biało-Czerwoni zdobyli upragnionego gola, na którego w pełni zasłużyli swoją postawą na lodzie. To pierwsza bramka strzelona Szwedom od mistrzostw świata w 1989 roku.

Po tym golu Szwedzi byli wyraźnie niezadowoleni. Przez jakiś czas nie mogli się odnaleźć. Liczyli, że w niedzielny wieczór odniosą bardzo pewnie zwycięstwo, ale natknęli się na spory opór niżej notowanego przeciwnika. W końcowej fazie meczu zawodnicy Trzech Koron otrzymali wielką szansę, aby poprawić wynik za sprawą podwójnej kary Kamila Górnego. Gole w przewadze zdobyli wówczas Andre Burakovsky i Erik Karlsson. Więcej bramek już nie padło i trzy punkty wywalczyli faworyci.

Reprezentacja Polski przegrała ze Szwecją 1:5 i po dwóch seriach gier ma na koncie punkt wywalczony po dogrywce z Łotyszami. Poniedziałek będzie dla Biało-Czerwonych dniem wolnym. We wtorek o godz. 20:20 zagrają z Francuzami i to będzie ważny mecz w perspektywie starań o utrzymanie w elicie.

Szwecja - Polska 5:1 (2:0, 1:0, 2:1)
1:0 - Johansson (Hedman, Karlsson) 4'
2:0 - Raymond (Kempe) 7'
3:0 - Karlsson (Burakovsky, Johansson) 33'
3:1 - Łyszczarczyk 43'
4:1 - Burakovsky 55' (Dahlin, Olofsson) (5 na 4)
5:1 - Karlsson 56' (Hedman, Gustavsson) (5 na 4)

Polska: Zabolotny - Wanacki, Kolusz; Zygmunt, Pasiut, Wronka - Wajda, Kruczek; Maciaś, Dziubiński, Michalski - Górny, Bryk; Łyszczarczyk, Paś, Fraszko - Dronia, Kostek; Urbanowicz, Wałęga, Krężołek.

Szwecja: Gustavsson - Hedman, Karlsson; Kempe, Eriksson Ek, Raymond - Brodin, Dahlin; Johansson, Holmberg, Burakovsky - Pettersson, Heed; Olofsson, Lundestrom, Zetterlund - Bengtsson, Grundstrom, Johansson, Froden.

Czytaj także:
Zwrot akcji w meczu Czechów. Obrońcy tytułu nie zaimponowali
Ruszyły hokejowe mistrzostwa świata. Wielkie strzelanie w polskiej grupie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty