Dochodzenie zakończone. Policja w końcu ustaliła szczegóły wypadku i powody, przez które prowadzony przez Tigera Woodsa SUV wypadł z drogi.
Legenda golfa mknęła z prędkością do 87 mil na godzinę (140 km/h), podczas gdy jej ograniczenie na odcinku, w którym doszło do zdarzenia, wynosi 45 mil na godzinę (72 km/h).
Taką przyczynę wypadku podał szeryf Alex Villanueva cytowany przez stację telewizyjną KTVC. Dodatkowo Woods miał... pomylić pedał hamulca z pedałem gazu, co tylko spotęgowało problemy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Dajcie już to słońce". Polska zawodniczka MMA tęskni za wakacjami
Wskazują na to dane wyciągnięte z rejestratora danych pojazdu. Nie ma tam śladu hamowania, a wskaźnik "gazu" pokazuje 99 procent, co stwierdził kapitan James Powers. Samochód Woodsa uderzył w znak, przeleciał przez drogę, krzaki i zatrzymał się na drzewie wcześniej wykonując piruet. Przy uderzeniu w drzewo samochód miał prędkość ok. 75 mil na godzinę (121 km/h).
Co ciekawe 45-latek nie został poddany żadnym badaniom "dodatkowym". Śledczy nie ubiegali się o nakaz badania krwi, które mogłyby wykazać czy Woods był pod wpływem narkotyków, innych środków odurzających, czy alkoholu. - Z powodu odniesionych obrażeń nie byłoby właściwe przeprowadzanie testów trzeźwości w terenie - przyznał Powers.
W mediach społecznościowych Woods wydał oświadczenie, w którym m.in. dziękuje tym, którzy zareagowali na jego wypadek w trybie natychmiastowym. "Jestem wdzięczny dobrym samarytanom, którzy przybyli na miejsce i zadzwonili pod numer 911 oraz ratownikom, za tak fachową pomoc na miejscu zdarzenia i bezpieczne dotarcie do szpitala" - napisał.
Przyznał też, że "nadal będzie się koncentrować na swoim zdrowiu i rodzinie" przy okazji dziękując za ogromne wsparcie i słowa otuchy, jakie otrzymał.
— Tiger Woods (@TigerWoods) April 7, 2021
Zobacz także:
Dobre wieści ws Tigera Woodsa. Legendarny sportowiec wrócił do najbliższych
Eksperci przeanalizowali wypadek Tigera Woodsa. Zaskakujące ustalenia