Przed kilkoma dniami grupa Volkswagen wyraziła oficjalnie gotowość dołączenia do Formuły 1. Nie jest to równoznaczne z tym, że marki należące do VW pojawią się w F1. Zakulisowe rozmowy w tej sprawie trwają, a nieoficjalne doniesienia są takie, że Niemcy starają się wywalczyć szereg przywilejów dla Porsche i Audi.
Potraktowanie nowych graczy w sposób szczególny budzi wątpliwości rywali. - Cieszymy się, że będziemy mogli konkurować z takimi markami jak Porsche i Audi, ale trzeba zdefiniować kwestię spraw finansowych. Co w myśl regulaminu oznaczać będzie "nowy uczestnik mistrzostw"? Na jakie korzyści będą mogli liczyć tacy gracze? Jak w tej sytuacji będzie wyglądać kwestia przeniesienia praw własności? - zapytał w "La Gazzetta dello Sport" Mattia Binotto, szef Ferrari.
Pytania Włocha wycelowane są w zapowiadaną współpracę Porsche z Red Bull Racing. Nie jest tajemnicą, że niemiecka marka jest bliska podpisania umowy z "czerwonymi bykami". Mogłaby ona przejąć spółkę Red Bull Powertrains, którą zespół z Milton Keynes założył, aby rozwijać jednostki napędowe odziedziczone po Hondzie.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
Sytuacja jest skomplikowana, bo Red Bull do końca 2021 roku korzystał z silników Hondy, która następnie opuściła F1. Firma nabyła jednak prawa intelektualne do maszyny japońskiego producenta. Z jej dorobku mogliby w przyszłości korzystać inżynierzy Porsche.
Równocześnie producentów obejmuje limit wydatków na rozwój silników w wysokości 15 mln dolarów. Przedstawiciele Red Bulla już zasygnalizowali, iż należy zastanowić się nad zwiększeniem tej kwoty, aby nowi gracze mogli dogonić czołowych producentów.
- Czas na podjęcie decyzji, jakie mamy mieć silniki od roku 2026 się kończy. Musimy zamknąć wszelkie dyskusje w czerwcu - zauważył Binotto.
Z informacji motorsport.com wynika, że Porsche i Audi mają jeszcze dwa żądania odnośnie dołączenia do F1. Pierwszy dotyczy zmniejszenia kosztów produkcji jednostek napędowych o połowę. Drugi to obniżenie zużycia paliwa. Stałoby się to możliwe poprzez zmniejszenie zbiorników w bolidach ze 110 kg do 70-75 kg.
Z obecnych konstrukcji ma zostać usunięty również system MGU-H, który jest drogi w zaprojektowaniu i niezwykle awaryjny. Kolejna zmiana dotyczyć ma zwiększenia mocy generowanej przez silnik elektryczny.
Czytaj także:
Niespodziewane problemy Hamiltona. Zepsuła go dominacja Mercedesa?
"Nie wyleję z tego powodu łez". Syn rosyjskiego miliardera o sankcjach