Formuła 1 w roku 2022 wkroczyła w nową erę technologiczną. Mocno zmodyfikowane bolidy sprawiły, że rywalizacja w F1 stała się ciekawsza. W połączeniu z limitem wydatków oraz sprawiedliwym podziałem nagród finansowych, przyszłość królowej motorsportu zdaje się rysować w jasnych barwach. Świadczyć może o tym m.in. zainteresowanie F1 ze strony grupy Volkswagen.
Kwitnie też Formuła E, co ma związek z coraz większą popularnością samochodów elektrycznych. Wielu producentów kreśli wizję przyszłości bez pojazdów spalinowych, dlatego FE stanowi dla tych marek pole do eksperymentów, jak i platformę promocyjną. Do elektrycznej serii dołączy lada moment Maserati, w stawce są też DS, Jaguar czy Nissan.
- Widzieliście, że wielcy producenci motoryzacyjni weszli do Formuły E. Uważam, że FE ma duży potencjał do poprawy i rozwoju. To oznacza, że w pewnym momencie będziemy musieli wybierać między Formułą 1 a Formułą E. To tylko kwestia czasu - powiedział "The Race" Carlos Tavares, szef koncernu samochodowego Stellantis.
ZOBACZ WIDEO: "Królowa jest jedna". Wystarczyło, że wrzuciła to zdjęcie
- Nadejdzie moment, w którym F1 nie będzie mogła dalej konkurować ze swoimi silnikami spalinowymi, ponieważ ludzie przestaną je akceptować. Presja będzie tak duża, że F1 będzie musiała wytyczyć dalszą ścieżkę rozwoju poprzez FE - dodał Tavares.
Stellantis obecnie skupia kilka marek. Takie jak DS i Maserati zamierzają się promować poprzez Formułę E, podczas gdy Alfa Romeo postawiła na Formułę 1. Kapitałowo ze Stellantis powiązane jest też Ferrari, największa legenda F1.
Zgodnie z podpisanym kontraktem, FIA udzieliła Formule E wieloletniej, bo 40-letniej wyłączności na organizowanie wyścigów z samochodami elektrycznymi. Dlatego też Formuła 1 nie może przejść na takie jednostki napędowe. Wyjściem dla F1 jest chociażby rozwijanie paliw syntetycznych, które powstają z wykorzystaniem surowców naturalnych i nie wpływają negatywnie na środowisko.
Czytaj także:
Niespodziewane problemy Hamiltona. Zepsuła go dominacja Mercedesa?
"Nie wyleję z tego powodu łez". Syn rosyjskiego miliardera o sankcjach