O organizacji GP Las Vegas mówi się od kilku miesięcy. Ostatnio niektóre źródła podawały nawet, że stosowna umowa została już podpisana przez Formułę 1 i władze miasta. Oficjalne potwierdzenie wieloletniego kontraktu ma nastąpić w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego.
Stany Zjednoczone doczekają się tym samym trzeciego wyścigu F1, po tym jak wcześniej zawarto umowy na organizację GP USA i GP Miami. "Las Vegas Review Journal" podkreśla przy tym, że miasto słynące z ekskluzywnych kasyn i hoteli przejmie miano flagowych zawodów F1 na kontynencie północnoamerykańskim.
Początkowo właściciele Liberty Media chcieli, aby nową "perłą w koronie" stało się GP Miami, które miało być rozgrywane na najważniejszych ulicach słonecznego miasta. Protesty mieszkańców sprawiły, że najbardziej prestiżowa część Miami stała się niedostępna dla F1. Kierowcy będą wprawdzie rywalizować na Florydzie, ale na torze utworzonym wokół Hard Rock Stadium w mniej ekskluzywnej części Miami Gardens.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!
Natomiast w przypadku GP Las Vegas otrzymamy wyścig w okolicach najbardziej prestiżowego rejonu Strip, który znany jest z kasyn, hoteli i wieżowców. Rywalizacja najlepszych kierowców świata sprawi, że mieszkańcy tego miasta będą musieli się pogodzić z tymczasowym zamknięciem prestiżowego Las Vegas Boulevard.
Nitka wyścigowa toru ulicznego w Las Vegas obejmuje szereg miejskich kładek. F1 planuje, aby kibice mogli z nich obserwować rywalizację kierowców. Równocześnie królowa motorsportu zobowiązała się do naprawy nawierzchni i wylania nowego asfaltu na tych ulicach, na których dojdzie do wyścigu.
Najciekawszy jest jednak termin rozegrania GP Las Vegas. Wcześniej informowano, że dojdzie do niego przy okazji listopadowego weekendu, kiedy to Amerykanie obchodzą Święto Dziękczynienia. Tyle że wyścig będzie miał miejsce w sobotę czasu lokalnego, a nie w niedzielę.
Jako że wyścig będzie rozgrywany późną porą w sobotę, pozwoli on na transmisję w dogodnym czasie dla Azji (niedzielne popołudnie) i Europie (niedzielny poranek). Między Las Vegas a Warszawą jest bowiem aż 9 godzin różnicy.
Czytaj także:
"Tylko spala pieniądze". Miliarder pod lawiną krytyki
Kulisy śmierci Maxa Mosleya. "Nie wchodź, zadzwoń na policję"