Czy Mercedes i Lewis Hamilton potrafią przegrywać?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen i Lewis Hamilton (po prawej)
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen i Lewis Hamilton (po prawej)

Lewis Hamilton i Mercedes nie schodzą z czołówek mediów, choć to Max Verstappen został mistrzem świata F1. Niemiecki zespół wraz z kierowcą wysyła sprzeczne sygnały. Rodzi się w tej sytuacji jedno pytanie - czy Mercedes potrafi przegrywać?

Max Verstappen został w niedzielę mistrzem świata Formuły 1, ale musiał nieco hamować swoją radość, bo Mercedes zapowiadał apelację ws. wyników GP Abu Zabi i teoretycznie losy tytułu mistrzowskiego mogły rozstrzygnąć się w sądzie. Do tego nie dojdzie, bo w czwartek niemiecki zespół wycofał się z pomysłu batalii prawnej.

Równocześnie Mercedes ogłosił bojkot czwartkowej gali FIA w Paryżu, na której Max Verstappen otrzymał trofeum. Toto Wolff i Lewis Hamilton byli wielkimi nieobecnymi tej imprezy. Dość powiedzieć, że Niemcy nawet nie wysłali swojego bolidu do stolicy Francji, choć zdobyli mistrzostwo konstruktorów. Nie wzięli też udziału w oficjalnej sesji zdjęciowej.

Prawda jest taka, że Mercedes i Hamilton od niedzieli wysyłają sprzeczne sygnały. Na oczach kibiców nieco psuje się obraz idealnego zespołu, który nie popełnia błędów. Fani zaczynają się wręcz zastanawiać - czy Mercedes potrafi przegrywać?

ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka

Trochę tak, trochę nie

Sam Lewis Hamilton, na ostatnim okrążeniu GP Abu Zabi, mówił o tym, że "wynik został zmanipulowany". Później kierowca Mercedesa szczerze pogratulował rywalowi zdobycia tytułu, ale równocześnie nie pojawił się na późniejszej konferencji prasowej i odmówił tradycyjnego wywiadu telewizyjnego.

To nie pierwszy raz, gdy Hamilton zachowuje się niejednoznacznie. W maju 36-latek ostro skarcił Mercedesa, gdy ten nie najlepiej ustawił mu bolid na GP Monako, co kosztowało go utratę sporej liczby punktów. Brytyjczyk w kolejnych komunikatach radiowych karcił mocno zespół.

- Jego zachowanie jest dość niespójne. Gdy wygrywa wyścig albo zdobywa pole position, to wszystkie pochwały spływają na jego barki. Fani i media się nim zachwycają. Gdy jednak coś idzie nie tak, to nagle Lewis obwinia swój zespół - mówił w maju portalowi racingnews365.com Jan Lammers, były kierowca F1.

GP Abu Zabi do przedostatniego okrążenia układało się idealnie dla Mercedesa
GP Abu Zabi do przedostatniego okrążenia układało się idealnie dla Mercedesa

Z podobną sytuacją mamy do czynienia teraz. Sam Mercedes zdaje się zachowywać podobnie. Zespół zrezygnował ze składania apelacji, pogratulował tytułu Verstappenowi, ale równocześnie nie pojawił się na gali w Paryżu.

Incydent z Kubicą w tle

- Nie chcę zdobywać tytułu mistrzowskiego na sali sądowej - takie słowa wypowiedział Lewis Hamilton. Tyle że nie po GP Abu Zabi, bo od niedzieli kierowca Mercedesa nie zabrał głosu, ale przed niemal 15 laty. W sezonie 2007 Brytyjczyk też mógł walczyć poza torem o tytuł mistrzowski. Gotów na to był też McLaren.

Hamilton w sezonie 2007 był debiutantem, który dość niespodziewanie był w stanie walczyć o tytuł mistrzowski. Przegrał go o punkt z Kimim Raikkonenem, ale w GP Brazylii pojawił się problem z trzema bolidami - Roberta Kubicy, Nicka Heidfelda i Nico Rosberga.

Regulamin F1 stanowi, że paliwo nie może być chłodzone w temperaturze niższej o więcej niż 10 st. C względem temperatury otoczenia. Tymczasem w przypadku bolidów Kubicy, Heidfelda i Rosberga miało tak właśnie być. Gdyby cała trójka została zdyskwalifikowana, Hamilton podniósłby się w klasyfikacji GP Brazylii i został mistrzem świata kosztem Raikkonena.

W roku 2007 Hamilton nie chciał walczyć o tytuł w sądzie
W roku 2007 Hamilton nie chciał walczyć o tytuł w sądzie

Stewardzi uznali jednak wspomniane bolidy za zgodne z przepisami. Dysproporcja wynikać miała z tego, że temperatura wyświetlana na monitorze delegata technicznego Jo Bauera była inna od tej, do której dostęp miały zespoły F1.

Tyle że McLaren nie uwierzył w te zapewnienia. Zwłaszcza że miał na pieńku z sędziami, po tym jak za szpiegowanie Ferrari otrzymał 100 mln dolarów kary i został wykluczony z klasyfikacji konstruktorów F1. Problem w tym, że zespół z Woking nie dopełnił wymogów proceduralnych. Nie złożył protestu w ciągu 30 minut od opublikowania wyników. Dlatego sędziowie od razu odrzucili protest, potwierdzając mistrzostwo dla Raikkonena.

Prawnicy twierdzili jednak, że McLaren może wywalczyć korzystny werdykt w sądzie. Hamilton jednak odciągnął zespół od pomysłu kierowania sprawy do międzynarodowego trybunału.

Przegrany tytuł Hamiltona. Protestu nie chciał też w roku 2016

Lewis Hamilton przegrał tytuł w kuriozalnych okolicznościach nie tylko w sezonach 2007 i 2021, również przed pięcioma laty mocno zabolała go porażka z Nico Rosbergiem. Tyle że wtedy Mercedes też był gotów zrobić wszystko dla swojej gwiazdy.

W GP Japonii w sezonie 2016 na przedostatnim okrążeniu Verstappen bronił zaciekle pozycji przed Hamiltonem, dojeżdżając do mety przed Brytyjczykiem. Była końcówka zmagań i było jasne, że kierowca z Wysp może mieć problemy z obroną tytułu, nawet jeśli wygra wszystkie cztery wyścigi do końca sezonu.

Mercedes po GP Japonii wniósł protest i chciał kary dla Verstappena za zbyt agresywną jazdę. Wtedy Brytyjczyk zawetował ten problem. - Nie ma żadnego protestu z mojej strony, jak i zespołu. Jakiś idiota powiedział, że składamy protest, ale to nieprawda. Max jechał swoje i tyle - mówił przed kamerami kierowca, który dopiero później otrzymał informację, że zespół postanowił zgłosić sprawę sędziom.

- Ja nie składam żadnego protestu, ale właśnie usłyszałem, że Mercedes to zrobił. Jasno powiedziałem im, że my tak nie działamy. Jesteśmy mistrzami, więc skupmy się na swojej pracy i koniec - dodawał.

Co z tym Mercedesem?

Przytoczone sytuacje to dowody na to, że Hamilton potrafi pogodzić się z porażką. Nawet jeśli rzucił, być może w nerwach, o "zmanipulowaniu wyniku", to później był w stanie pogratulować Verstappenowi. Nie byliśmy świadkami żadnego żenującego spektaklu na podium czy w parku zamkniętym, a przecież Formuła 1 widziała już takie sytuacje, gdy jeden z kierowców był niezadowolony z wyniku.

Jednak nadal aktualne jest pytanie, czy to Mercedes potrafi przegrywać. Toto Wolff przywykł do zwycięstw, do zdobywanych seriami tytułów mistrzowskich, a Max Verstappen z Red Bull Racing nieco zburzyli ten okazały monument w roku 2021.

Toto Wolff przegrał pierwszy tytuł odkąd jest szefem Mercedesa
Toto Wolff przegrał pierwszy tytuł odkąd jest szefem Mercedesa

W padoku F1 wszyscy doskonale wiedzą, że Toto Wolff ma sporo do powiedzenia jako szef zespołu, który zdominował rywalizację, a także przedstawiciel największej obok Ferrari marki w królowej motorsportu. Już teraz plotkuje się, że Austriak w zamian za wycofanie apelacji mógł próbować wywalczyć na boku coś więcej dla swojej ekipy. Świat F1 nie będzie zdziwiony, jeśli chociażby swojej funkcji pozbawiony zostanie Michael Masi.

To właśnie dyrektor wyścigowy F1 w największym stopniu przyczynił się do obrazków, jakie oglądaliśmy w Abu Zabi.

Czytaj także:
Zaczęli działać. Chcą, by Lewis Hamilton został uznany mistrzem
Mercedes odmówił FIA. Czuje się pokrzywdzony?

Komentarze (6)
avatar
arekreda
17.12.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
mistrz prostej dalej beczy 
avatar
JohnyPL
17.12.2021
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Panie Kuczera, czy jest Pan w stanie jako dziennikarz zachować chociaż namiastki obiektywnego dziennikarstwa czy rzucasz Pan tytuły, żeby clicki były? Czytaj całość
avatar
CR8
17.12.2021
Zgłoś do moderacji
5
2
Odpowiedz
Niestety nie potrafią przegrywać, tak jak ich fanboye, plujący jadem i nienawiścią. Skończyło się chomikowanie tytułów przez hamstera. Nadchodzi nowe, a ten przereklamowany szofer niech już koń Czytaj całość
avatar
immigrant
16.12.2021
Zgłoś do moderacji
3
5
Odpowiedz
Chceili wnieść apelacje - zle bo chcą wygrać tytuł przy waszym słynnym zielonym stoliku... zrezygnowali z apelacji żeby nikt nie mówił, że Lewis wywalczył tytuł jednocześnie dając do zrozumieni Czytaj całość