Zespoły ustawią wyniki GP Meksyku? Team orders tematem dyskusji w F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Sergio Perez

Wyścig F1 na ulicach Meksyku okaże się kluczowy w walce o mistrzostwo. Zmagania przybliżą zwycięzcę do tytułu wśród kierowców, jak i konstruktorów. Z tego powodu wiele mówi się o team orders. Czy Red Bull i Mercedes ustawią wyniki rywalizacji?

GP Meksyku to duże wyzwanie zarówno dla kierowców, jak i zespołów. Osiemnasty wyścig sezonu odbędzie się na torze Autodromo Hermanos Rodriguez w stolicy kraju - Mexico City. Obiekt zlokalizowany jest na wysokości ponad 2200 m.n.p.m., co z pewnością nie ułatwi zadania ekipom, biorącym udział w kolejnym weekendzie F1.

Położenie toru powoduje, że bolidy są zmuszone do jeszcze większej pracy, przez co narażone są na uszkodzenia mechaniczne. Kierowcy podczas wyścigu również zmagają się z wysiłkiem, spowodowanym przez trudne ukształtowanie terenu.

Czy w Meksyku będą team orders?

- Nie mamy tyle tlenu co zwykle, więc oddychamy trochę mocniej - zaznaczył Valtteri Bottas. - Musisz więcej oddychać, przez co tętno podczas wyścigu jest wyższe. Fizycznie jest w porządku, ponieważ nie jest to najtrudniejszy tor, jeżeli chodzi o przeciążenia - dodał kierowca Mercedesa, cytowany przez "Motorsport Magazin".

ZOBACZ WIDEO Żużel. Mocne słowa Cegielskiego. Jest odpowiedź Przewodniczącego GKSŻ

Wyścig będzie ciekawy ze względu na rywalizację, która toczy się pomiędzy Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem. Kierowcy Red Bull Racing i Mercedesa walczą o tytuł. Holender i Brytyjczyk znają smak wygranej w meksykańskim GP - triumfowali tam dwukrotnie.

Zmagania w Meksyku będą również kluczowe dla Sergio Pereza, który przed własną publicznością będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Popularny "Checo" nie ma już szans na zdobycie tytułu, jednak jego dobra jazda, może przyczynić się do zdobycia przez stajnię Red Bulla trofeum za zwycięstwo w klasyfikacji konstruktorów.

Meksykanin podczas czwartkowej konferencji prasowej, odniósł się do sytuacji team orders w zespole. - To zależy zawsze od sytuacji. Większość decyzji podejmowanych jest w wyścigu. Myślę, ze to zależy od okoliczności - podkreślił kierowca Red Bulla, nie wykluczając jednak takiej możliwości.

Perez po raz pierwszy w karierze dysponuje bolidem, który pozwala mu myśleć o wygranej przed własnymi kibicami. Dla Red Bulla ważniejsza jest jednak kwestia tytułu dla Verstappena. - Jestem pewien, że prawie cały zespół chce, abym wygrał w ten weekend. Wszyscy są entuzjastycznie nastawieni do tego miejsca - podkreślił Meksykanin.

Team orders psują F1

Team orders to trudny temat i od zawsze wywołuje konflikty wewnątrz zespołów. Po raz kolejny zrobiło się z tego powodu głośno po GP Turcji. Wówczas Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo, nie zastosował się do poleceń zespołu i nie ustąpił miejsca szybszemu Kimiemu Raikkonenowi. Efektem tego działania team z Hinwil został pozbawiony punktów, a włoski kierowca nie jest pewny miejsca w zespole na kolejny rok.

W historii F1 było już kilka takich przypadków, gdzie zespołowe decyzje, wypaczały wynik sportowej rywalizacji. Jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji, miała miejsce w 2002 roku podczas GP Austrii. Wówczas na polecenie szefów Ferrari, Rubens Barrichello przepuścił na ostatniej prostej partnera z zespołu - Michaela Schumachera. Decyzja pozbawiła Brazylijczyka wygranej.

Krytycznie o takiej formie współpracy w zespołach F1, wypowiada się były mistrz świata Sebastian Vettel. Niemiec w swojej karierze doświadczył już podobnych poleceń ze strony zespołu, co nie zawsze kończyło się po jego myśli. - Jeśli zdarzy się, że Perez będzie na prowadzeniu, to powinien zostać na czele GP Meksyku - podsumował kierowca Aston Martina.

- Nie jestem fanem team orders. Nawet jeśli można je logicznie wytłumaczyć, to nadal uważam, że nie powinno się ich stosować. Nikt tego nie lubi - podkreślił Vettel, który w czasach walki o tytuł mistrza świata w barwach Red Bulla nie miał jednak problemów, by prosić "czerwone byki" o stosowne instrukcje dla Marka Webbera. Podobnie było później w Ferrari.

Sensacyjne doniesienia ws. Roberta Kubicy >>
Lewis Hamilton wzywa do szacunku. Ma dość wulgarnych komentarzy kierowców >>

Źródło artykułu: