W ostatnim GP Wielkiej Brytanii Lewis Hamilton doprowadził do wypadku Maxa Verstappena, czego aktualnemu mistrzowi świata Formuły 1 nie zapomnieli kibice z Holandii. To oni zaczęli gwizdać i buczeć w momencie, gdy Hamilton miał rozpocząć wywiady telewizyjne po wygraniu kwalifikacji F1 do GP Węgier.
Hamilton dolał oliwy do ognia, bo stwierdził, że taka reakcja publiki "dodaje mu paliwa". Jednak zachowanie kibiców nie spodobało się Toto Wolffowi.
- Trybuny pełne są holenderskich fanów. Nikt nie lubi gwizdania na sportowców, a ludzie, którzy profesjonalnie zajmują się sportem nigdy nie zrozumieją, dlaczego ludzie tak reagują. Gwizdy są jednak na stadionach piłkarskich i innych obiektach. Te pochodziły z pomarańczowych trybun. To kibica Maxa - powiedział szef Mercedesa, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tekturowe łóżka w Tokio robią furorę. Słynna tenisistka pokazała zdjęcia
Austriak przy okazji GP Węgier podkreślał, że należy wyciszyć emocje wokół incydentu Hamilton-Verstappen. Mercedes wydał też ostre oświadczenie, w którym wyraził sprzeciw wobec ciągłych ataków kierownictwa Red Bull Racing na Hamiltona. Jednak te działania najwyraźniej nie przyniosły efektów.
- To pokazuje, jakimi ci kibice są pasjonatami. Podstawowe, plemienne instynkty niekoniecznie są czymś złym, bo podobne instynkty ma zespół. Gdyby ci fani wyłącznie klaskali i krzyczeli pozytywne hasła, byłoby wspaniale, bo nie ma miejsca na buczenie w naszym sporcie - dodał Wolff.
- To zachowanie kibiców to konsekwencja wydarzeń z ostatnich dni. Wypadek Lewisa i Maxa był kontrowersyjny, spolaryzował środowiska. Widzimy teraz tego skutki w postaci emocji tłumu na trybunach - podsumował szef Mercedesa.
Czytaj także:
Jak nie Robert Kubica, to kto? Ważą się losy Polaka
Nerwowo w F1. "Tyle pie**** pytań"