Sprawa wypadku w GP Wielkiej Brytanii jest zakończona, po tym jak sędziowie odrzucili wniosek Red Bull Racing o ponowne zajęcie się sprawą i nałożenie na Lewisa Hamiltona surowszej kary. Mimo to, otoczenie "czerwonych byków" ciągle przeżywa to, co przed dwoma tygodniami wydarzyło się na Silverstone.
Max Verstappen, który wypadł z toru i stracił sporo punktów do klasyfikacji Formuły 1 z powodu manewru Hamiltona, nie potrafi pogodzić się z tym, że aktualny mistrz świata F1 otrzymał ledwie 10 s kary.
- Ciężko walczyłem o pozycję w tej sytuacji. Broniłem się, ale nie w sposób agresywny. Gdybym chciał być agresywny, to mógłbym go wepchnąć w bandę od środka toru. Zostawiłem mu jednak miejsce i zacząłem wjeżdżać w zakręt. Gdy jedziesz od wewnętrznej, masz inny tor jazdy i nie zmniejszasz prędkości, tak jak on, to oczywistym jest, że wpadniesz na rywala - powiedział Verstappen, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Co dzieje się w łodzi podczas zawodów wioślarskich? "To muszą być krótkie hasła!"
- Byłem na zewnętrznej. Wjeżdżałem w zakręt swoim torem jazdy i nie oczekiwałem, że popełni błąd. Aż trafił w mój bolid - dodał kierowca Red Bulla.
Holender zwrócił uwagę na to, że przez błąd Hamiltona stracił sporo punktów do klasyfikacji F1. - Usunął głównego rywala z toru. To boli, bo przy formie naszych bolidów mamy ogromną przewagę nad trzecim zespołem w stawce. W normalnych warunkach jesteśmy 40-50 s z przodu. Dlatego kara 10 s nic nie dała w tej sytuacji. Powinna być surowsza - ocenił.
Sędziowie zajmujący się incydentem Hamilton-Verstappen przypisali "znaczną część winy" Brytyjczykowi. Zasugerowali tym samym, że Holender ponosi część odpowiedzialności za wydarzenia. - Nie wiem, w jakim procencie jestem za to odpowiedzialny. To oczywiste, że moim zadaniem jest utrudnienie manewrów rywalowi. Przecież nie zjadę mu całkowicie z toru. Jestem tym trochę zaskoczony - podsumował Verstappen.
Czytaj także:
Red Bull wyrzucił pracownika z zespołu!
Mercedes domaga się szacunku dla Hamiltona