Mercedes jest niepokonany w erze hybrydowej Formuły 1, jaka nastała w roku 2014. Jednak też po raz pierwszy ma godnego siebie rywala. Red Bull Racing stworzył na ten sezon bardzo konkurencyjny bolid, przez co Max Verstappen może po latach przerwać hegemonię Lewisa Hamiltona w F1.
Gdyby nie ogromny pech Verstappena w GP Azerbejdżanu i wystrzał opony (szczegóły TUTAJ), Holender opuszczałby Baku mając 14 punktów przewagi nad Hamiltonem. Mercedes ma nad czym myśleć, bo w stolicy Azerbejdżanu popełnił kolejne w ostatnim okresie błędy.
Zaczęło się od GP Monako, gdzie bolidy Mercedesa zostały źle ustawione, co zepsuło wynik Hamiltona w kwalifikacjach. W samym wyścigu przedwcześnie ściągnięto Brytyjczyka na pit-stop, co dodatkowo utrudniło mu życie. Doszło nawet do tego, że 36-latek publicznie krytykował zespół, choć później za to przepraszał (szczegóły TUTAJ). Dopełnieniem tego był pit-stop Valtteriego Bottasa, w trakcie którego Mercedes nie potrafił ściągnąć koła w samochodzie Fina.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
Tyle że w GP Azerbejdżanu wcale nie było lepiej. Bottas miał kiepskie tempo, przez co z trudem walczył o miejsce w czołowej dziesiątce. Natomiast w przypadku Hamiltona kiepsko wypadł pit-stop, który trwał 4,6 s. To na wczesnym etapie wyścigu pozbawiło złudzeń Brytyjczyka, który po wizycie u mechaników znalazł się nie tylko za Maxem Verstappenem, ale i Sergio Perezem.
- Wiele elementów nie działa u nas tak płynnie, jak w ciągu ostatnich lat. Pod względem pracy operacyjnej nie jesteśmy w szczytowym momencie. W kwalifikacjach i wyścigu nie mieliśmy najlepszego bolidu. Musimy poprawić wiele rzeczy. Chcę się tym teraz zająć, aby mieć pewność, że w ogóle jesteśmy w stanie walczyć o tytuł - powiedział w Sky Sports Toto Wolff, szef Mercedesa.
Dość powiedzieć, że Mercedes w GP Azerbejdżanu w ogóle nie zdobył punktów i Red Bull odjechał mu w klasyfikacji konstruktorów F1. - Nie możemy dalej tracić punktów w taki sposób, tak jak to zrobiliśmy w Monako i Baku. To jest nie do zaakceptowania przez nas wszystkich - dodał Wolff.
Zdaniem Austriaka, mierzy się on obecnie z największym wyzwaniem od czasu przejęcia sterów w Mercedesie przed sezonem 2014. - To najtrudniejsze chwile. Nie zapunktowaliśmy w Monako, gdzie Valtteri mógł być na podium, a skończyło się 40-godzinnym pit-stopem i problemami ze zdjęciem jego koła - ocenił szef Mercedesa.
- W Baku praktycznie we wszystkich sesjach nasz bolid był bez tempa. W wyścigu Lewis trzymał się trzeciego miejsca, co może się wydawać w porządku. Jednak nie do przyjęcia jest to, że mamy problemy po starcie czy podczas pit-stopu. Tracimy tam sekundy - podsumował Wolff.
Po problemach Verstappena dość niespodziewanie Hamilton mógł nawet wygrać GP Azerbejdżanu. Brytyjczyk popełnił jednak błąd przy restarcie i źle ustawił hamulce, co zakończyło się dla niego wypadnięciem z toru. W efekcie w F1 utrzymał się status quo. Verstappen ma 105 punktów, Hamilton - 101.
Czytaj także:
Lewis Hamilton popełnił kosztowny błąd
Sergio Perez mógł nie dojechać do mety