GP Monako od początku nie układało się po myśli Lewisa Hamiltona. Już w treningach 36-latek nie notował najlepszych czasów i publicznie obwiniał o to zespół. Gdy w kwalifikacjach Hamilton osiągnął dopiero siódmy czas, jego krytyka jeszcze się nasiliła.
Brytyjski kierowca nie szczędził też słów krytyki Mercedesowi po wyścigu, bo jego zdaniem, został zbyt wcześnie zaproszony na pit-stop i w ten sposób stracił możliwość wyprzedzenia rywali. - Straciliśmy za dużo punktów. Kiepski występ ze strony ekipy. Jestem tym zaskoczony - mówił przez radio Hamilton.
Po kilku dniach od tamtych wydarzeń, szykując się do GP Azerbejdżanu, ocena Hamiltona nieco się zmieniła. - W ferworze walki mówisz niezbyt dobre rzeczy. Konstruktywna krytyka zawsze jest czymś dobrym. Lepiej jednak krytykować za zamkniętymi drzwiami i to robimy - powiedział mistrz świata, cytowany przez serwis F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk
- Nie ma jednej konkretnej osoby, którą można by winić za GP Monako. Sam byłem częścią procesu decyzyjnego podczas tego weekendu. Po powrocie do domu, spojrzeniu na wszystko i przeanalizowaniu różnych zdarzeń, mogłem wypowiedzieć słowa, które wywołały efekt domina - dodał Hamilton.
Brytyjczyk podkreślił, że GP Azerbejdżanu jest dla Mercedesa szansą na zatarcie złych wrażeń z Monako. - Mogliśmy tam wypaść lepiej, ale jeden wyścig nas nie definiuje. Zawsze robisz wszystko, by w przyszłości osiągnąć lepsze wyniki. Wygrywamy i przegrywamy jako zespół. Będziemy razem naciskać i liczyć na lepsze rezultaty - stwierdził 36-latek.
Słaby występ w GP Monako sprawił, że Hamilton stracił prowadzenie w klasyfikacji generalnej F1. Kierowca Mercedesa ma na swoim koncie obecnie 101 punktów. Wyprzedza go Max Verstappen z 105 "oczkami".
Czytaj także:
Jest kandydat do jazdy w Alfie Romeo
Robert Kubica zabrał głos ws. przyszłości