F1. Skandal wisi w powietrzu. Mercedes też grozi protestem

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Lewis Hamilton (po lewej) i Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Lewis Hamilton (po lewej) i Max Verstappen

Formuła 1 żyje elastycznymi tylnymi skrzydłami. Wojnę rywalom wypowiedziały Mercedes i McLaren. O ile składanie formalnych protestów podczas GP Monako jest wątpliwe, o tyle podczas kolejnego GP Azerbejdżanu jest jak najbardziej realne.

Czy Formule 1 grozi skandal z oprotestowaniem wyników GP Azerbejdżanu? To pytanie należy sobie badać w związku z aferą wokół elastycznych tylnych skrzydeł. To rozwiązanie, które pomaga na długich prostych zyskać na prędkości maksymalnej. W Monako, ze względu na charakterystykę toru, nie robi ono znaczącej różnicy. W Baku będzie jednak inaczej.

Wojnę wokół elastycznych tylnych skrzydeł rozpętał Mercedes po GP Hiszpanii, dopatrując się wyginającego elementu w samochodach Red Bull Racing. Jak się jednak okazało, stosują je też Ferrari, Alfa Romeo czy Alpine.

FIA już zapowiedziała wprowadzenie nowych regulacji i testów, które będą miały za zadanie oceniać elastyczność tylnych skrzydeł. Wejdą one jednak w życie dopiero przy okazji GP Francji (18-20 czerwca).

ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk

- Opóźnienie wprowadzenia nowych regulacji sprawia, że tkwimy w próżni prawnej, a to otwiera otwarte drzwi do protestów. Są zespoły mocniej dotknięte tymi regulacjami i to się może skończyć rozprawą w międzynarodowym trybunale FIA - powiedział motorsport.com Toto Wolff, szef Mercedesa.

- To kłopotliwa sytuacja i może minąć kilka tygodni, zanim uzyskamy jakikolwiek wynik. Nie powinniśmy znajdować się w takim położeniu, skoro mamy cztery tygodnie do wyścigu w Baku - dodał Wolff.

Szef Mercedesa nie rozumie, dlaczego FIA nie wprowadziła nowych regulacji w trybie niemal natychmiastowym. - Jest jasne, że jeśli masz wyścig po wyścigu, to za mało czasu, aby przygotować zmiany. Jednak do GP Azerbejdżanu mamy cztery tygodnie. W takim okresie można przyszykować sztywniejsze tylne skrzydło - stwierdził Austriak.

- Zawiśliśmy w próżni. Dyrektywa techniczna FIA jasno wskazała, że niektóre tylne skrzydła wyginają się zbyt mocno. Zespoły, których to dotyczy, są narażone na protest. Nikt z nas nie potrzebuje takiego bałaganu - podsumował szef Mercedesa.

Czytaj także:
Szef Alfy Romeo wściekły na FIA
Chwile grozy Sebastiana Vettela

Źródło artykułu: