Nikita Mazepin był krytykowany jeszcze przed pierwszym występem w Formule 1, po tym jak opublikował kilka kontrowersyjnych nagrań w mediach społecznościowych. Rosjaninowi, którego ojciec zobowiązał się do płacenia Haasowi 25-30 mln dolarów rocznie za starty syna w F1, nie pomógł też wypadek w GP Bahrajnu.
Mazepin na torze Sakhir przejechał ledwie dwa zakręty, po czym uderzył w bandy i zakończył udział w wyścigu. Stał się tym samym najgorszym debiutantem od 2002 roku.
Po GP Bahrajnu w mediach społecznościowych na reprezentanta Haasa wylał się hejt. Nawet tacy eksperci jak Mika Salo zaczęli twierdzić, że 22-latek nie pasuje do F1 (szczegóły TUTAJ). Jednak część środowiska wzięła Mazepina w obronę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
- To szybki kierowca. Gdyby nie sponsorzy Mazepina, to nie sądzę, aby Haas przetrwał - powiedział gazecie "BT" Jesper Carlsen, który pracuje w Haasie i wcześniej pomagał m.in. Kevinowi Magnussenowi.
- W pewnym sensie cieszę się, że Kevin nie jest już związany z Haasem i nie siedzi w tym bolidzie, bo zespół w pełni skupia się wyłącznie na sezonie 2022 - dodał Carlsen.
Krytyki Mazepina nie rozumie też Lando Norris. - Jeśli Mick Schumacher wykręci "bączka" na torze, to też zacznie go tak hejtować? - zapytał kierowca McLarena na Twitchu, nawiązując do drugiego kierowcy Haasa.
To właśnie Mick Schumacher jest partnerem Mazepina w amerykańskiej ekipie. - Pokonanie Rosjanina w sezonie 2021 wcale nie będzie takie łatwe. Ten chłopak nie ma limitów i na pewno będzie stanowić zagrożenie dla Micka - ocenił Ralf Schumacher w Sport1.
Czytaj także:
Od przyjaźni do nienawiści w F1
Williams nie pójdzie na kompromisy