Robert Kubica w trakcie swojej kariery w Formule 1 kilkanaście razy stał na podium. Po raz ostatni miało to miejsce w roku 2010 - jeszcze przed fatalnym wypadkiem krakowianina. Jako że w niższych seriach wyścigowych nie widać następcy krakowianina, to prędko nie zobaczymy polskiego kierowcy na "pudle" po zakończeniu wyścigu F1.
Niewykluczone jednak, że za kilkanaście miesięcy w elitarnym gronie pojawi się inny Polak i nie chodzi o kierowcę. Marcin Budkowski, jako dyrektor wykonawczy Alpine, ma poprowadzić francuski zespół do triumfów w F1. Celem stajni z Enstone jest walka o zwycięstwa wspólnie z Fernando Alonso już w roku 2022.
Zaczęło się od afery
Budkowski jest postacią świetnie znaną w padoku F1. Niemal do końca 2017 roku kierował departamentem technicznym FIA. Miał wgląd w dokumentację bolidów wszystkich zespołów. Robił szybką karierę. Spekulowano, że być może w przyszłości Polak zostanie jedną z kluczowych postaci w FIA i F1. Jednak inżynier wybrał inną ścieżkę kariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szokujące sceny. Piłkarze niemal zlinczowali sędziego!
Urodzonego w Warszawie inżyniera zapragnęło u siebie Renault (poprzednia nazwa ekipy Alpine). - Będziemy mieli poważną aferę, jeśli Marcin skończy w innym zespole - zapowiadał pod koniec 2017 roku Christian Horner, szef Red Bull Racing. Tematowi Budkowskiego poświęcono kilka specjalnych narad na szczycie F1 i FIA.
Źródłem problemu była umowa Budkowskiego z FIA. Zawarto w niej jedynie trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Posiadania dłuższego zabrania szwajcarskie prawo pracy, na którym opiera się światowa federacja. Tymczasem zespoły zaczęły się obawiać, że Polak po transferze do Renault zdradzi Francuzom sekrety gigantów - Red Bulla, Mercedesa czy Ferrari.
Afera wokół Budkowskiego nadszarpnęła też reputacją FIA. - Mamy być transparentni, mamy przekazywać im dostęp do naszych danych i musimy mieć do nich pełne zaufanie. Należy tu zachować pewną stabilność - mówił Toto Wolff, szef Mercedesa.
- Rozumiem sceptycyzm innych zespołów, ale nie zatrudniamy kogoś pokroju Marcina na stanowisku dyrektora wykonawczego tylko po to, aby sprawdzić, co wie o innych zespołach - odpowiadał Cyril Abiteboul, ówczesny szef Renault.
Ostatecznie Renault poszło na ustępstwa. Budkowski formalnie stał się pracownikiem francuskiej firmy 1 stycznia 2018 roku, ale w fabryce mógł zacząć się pojawiać dopiero od kwietnia. Tym samym nie brał udziału w pracach nad nowym bolidem.
Legenda F1 doceniła Budkowskiego
Transfer Polaka do Renault nie był niespodzianką. W tamtym okresie Francuzom doradzać zaczął bowiem Alain Prost - czterokrotny mistrz świata F1 i jedna z legend tego sportu. To właśnie Prost jako pierwszy dał mu zatrudnienie w królowej motorsportu, ściągając go w roku 2001 do prowadzonej przez siebie ekipy Prost Grand Prix. Od tego momentu kariera inżyniera nabrała rozpędu.
Budkowski urodził się w Warszawie, ale już w wieku 5 lat wyjechał z Polski. Skończył studia we Francji, a następnie w Wielkiej Brytanii. Został ekspertem od aerodynamiki, pierwszy staż odbył w roku 2000 w Peugeocie. Kilka miesięcy później był już w F1.
Po przygodzie z Prost Grand Prix pracował w Ferrari, gdzie odpowiadał m.in. za testy w tunelu aerodynamicznym. Następnie zdecydował się na transfer do odwiecznego rywala Włochów - McLarena. Tam piął się po kolejnych szczeblach. Zaczął od pracy w roli starszego aerodynamika, a skończył jako szef działu ds. aero. W Woking spędził niemal siedem lat.
Co ciekawe, niewiele brakowało, a Budkowski już w roku 2007 byłby łączony z wielką aferą w F1. W okresie, gdy Polak zdecydował się na transfer, na jaw wyszło, że McLaren szpiegował konkurencję z Maranello i pozyskiwał od jednego z inżynierów tajne informacje.
- Bałem się, że moje nazwisko zostanie w to wmieszane. Na szczęście tak się nie stało. Zacząłem pracę w McLarenie tydzień czy dwa po posiedzeniu Światowej Rady Sportów Motorowych, która podejmowała decyzję, czy McLaren zostanie zdyskwalifikowany z mistrzostw świata na obecny i następny sezon, więc nie wiedziałem, czy będę miał pracę - opowiadał po latach Budkowski w rozmowie z Mikołajem Sokołem z sokolimokiem.com.
Przywrócić blask zespołowi z Enstone
- Marcin przychodzi do zespołu i to od razu na wysokim stanowisku. Myślę, że to świetne dla rozwoju jego kariery. Od momentu naszego powrotu do F1, staramy się rozwijać zespół, poprawiać naszą strukturę - mówił pod koniec 2017 roku Abiteboul.
Przez ostatnie miesiące podział pracy w fabryce z Enstone był jasny. Abiteboul szefował Renault, a Budkowski odpowiadał za restrukturyzację zakładu. Rekrutował nowych pracowników, przeglądał procesy i decydował o zmianach. Wszystko z myślą o tym, aby przy okazji rewolucji technicznej w F1, francuska ekipa powróciła do wygrywania. Od czasu mistrzowskich tytułów wywalczonych z Fernando Alonso w sezonach 2005-2006 minęło już bowiem sporo czasu.
W zimie doszło jednak do restrukturyzacji wewnątrz Renault, przez co zespół nie tylko zmienił nazwę. Cyril Abiteboul dość niespodziewanie definitywnie odszedł z firmy, a Marcin Budkowski został dyrektorem wykonawczym ekipy. Do pomocy ściągnięto mu Davide Brivio, który przez lata odnosił sukcesy w świecie MotoGP. - Odejście Abiteboula było szokiem - powiedział Budkowski na prezentacji Alpine przed sezonem 2021.
Na barkach Budkowskiego spoczywa teraz ogromna odpowiedzialność. Od jego decyzji i ruchów zależeć będzie to, czy powrót Alonso do F1 zakończy się sukcesem. 39-letni Hiszpan na razie jest zbudowany tym, co zobaczył w fabryce w Enstone, w której ostatni raz przebywał w roku 2009. - Moim celem jest ponowne wygrywanie wyścigów i walka o mistrzostwo - powiedział wprost Alonso przed inauguracją sezonu 2021.
Jeśli założenia Alpine i Alonso potwierdzą się, a hiszpański kierowca ponownie zacznie wygrywać wyścigi w roku 2022, to najpewniej przy okazji jednego z nich na podium zobaczymy właśnie Budkowskiego. Jeden z pucharów na "pudle" trafia bowiem do przedstawiciela zespołu. Dzięki temu znów byłoby głośno o Polaku w F1. Pozostaje trzymać kciuki.
Czytaj także:
Sebastian Vettel wściekły po kwalifikacjach
Robert Kubica znów nawet nie wyjechał na tor