F1. Znajomy Władimira Putina wkracza do gry. Może wywrócić rynek transferowy do góry nogami

Materiały prasowe / Force India / Na zdjęciu: Nikita Mazepin
Materiały prasowe / Force India / Na zdjęciu: Nikita Mazepin

Dmitrij Mazepin ma majątek wart ponad 7 mld dolarów i syna, który chce zrobić karierę w Formule 1. Do tej pory Nikita nie miał prawa jazdy w F1. Wkrótce to się zmieni, a jego ojciec oferuje bajońskie sumy za fotel dla 21-latka.

Do trzech razy sztuka? Dmitrij Mazepin  od lat pojawiał się w mediach, gdy w grę wchodziło kupno zespołu Formuły 1. W połowie 2018 roku był zainteresowany przejęciem upadającego Force India, ale przechytrzył go inny miliarder - Lawrence Stroll. Potem Rosjanin próbował kupić Williamsa, ale rozmowy też spaliły na panewce.

W tej chwili majątek Mazepina to ponad 7 mld dolarów. Rosjanin dorobił się fortuny na rynku nawozów rolniczych. Jest szefem firmy Uralkali, która w tajemniczych okolicznościach przejmowała swoich konkurentów w Rosji i na Białorusi. Jego biznesowi rywale twierdzili, że grożono im śmiercią, że byli zastraszani przez agentów służb specjalnych. Nie jest to zaskoczeniem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Mazepin ma dobre kontakty z Władimirem Putinem i Kremlem.

Fortuna za miejsce w F1 dla syna

Mazepin już kilkukrotnie próbował kupić zespół F1 z myślą o swoim synu. Nikita testował bolidy różnych ekip - m.in. Force India. Ojciec miliarder kupił mu też używanego Mercedesa i zorganizował specjalny program testowy, w trakcie którego Rosjanin mógł liczyć na wsparcie inżynierów stajni z Brackley i Estebana Ocona.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW

Problem polegał na tym, że Mazepin osiągał na tyle słabe wyniki w niższych seriach wyścigowych, że nie miał superlicencji. To dokument niezbędny do jazdy w F1. Wkrótce może się to jednak zmienić. 21-latek w tym sezonie potrzebuje siódmego miejsca w klasyfikacji generalnej Formuły 2, aby dozbierać brakującą liczbę "oczek" do superlicencji i dostać zgodę na jazdę w F1.

Mazepin jest w tej chwili na szóstym miejscu w F2. Ma 20 punktów przewagi nad ósmym Guanyu Zhou. Dlatego jest niemal pewne, że uzyska stosowne pozwolenie. Ojciec ma tego świadomość i już rozpoczął podchody pod niektóre zespoły F1.

Pierwsze rozmowy miały się odbyć przy okazji GP Rosji w Soczi. Rosyjski miliarder ma świadomość tego, że większość ekip ma już ustalone składy na sezon 2021. Dlatego miał skierować swoje oferty do tych teamów, które najbardziej potrzebują gotówki, czyli Haasa i Williamsa.

Trzęsienie ziemi na rynku F1

Plotka w padoku F1 głosi, że na widok sum oferowanych przez Mazepina niektórzy zrobili duże oczy. Nie powinno to być jednak zaskoczeniem, skoro mowa o biznesmenie mającym majątek rzędu 7 mld dolarów. Roberto Chinchero z włoskiego "Motorsportu" już stwierdził, że Rosjanin może wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi w F1. W grę wchodzi nawet wypowiedzenie obecnie ważnych umów albo zrezygnowanie z podpisanych porozumień pod kątem sezonu 2021.

Możliwość otrzymania kilkudziesięciu milionów dolarów i to co sezon sprawiła, że wstrzymano niektóre rozmowy transferowe w świecie F1. Przenosiny Sergio Pereza do Haasa w tym momencie wcale nie są takie pewne, bo Mazepin jest w stanie zapłacić amerykańskiej ekipie kilkukrotnie więcej niż meksykańscy sponsorzy Pereza.

Mazepin miał też wysłać ofertę do Williamsa, próbując wykorzystać fakt zmiany właściciela teamu z Grove. Wprawdzie brytyjski zespół ogłosił już kilka tygodni temu, że George Russell i Nicholas Latifi pozostaną w tej ekipie na sezon 2021, ale w F1 nie ma kontraktów, których nie da się rozwiązać. Jest jedynie cena, jaką trzeba za to zapłacić.

Michael Latifi, ojciec Nicholasa, to również miliarder płacący za jazdę syna w F1. Tylko w tym roku miał on przelać na konto brytyjskiej ekipy ok. 30-35 mln dolarów. Na dodatek Kanadyjczyk poratował firmę z Grove pożyczką wartą również kilkadziesiąt milionów dolarów. Mazepin jest w stanie zapłacić więcej, a Latifi dogadywał się jeszcze z rodziną Williamsów, a teraz zespół z Grove ma nowego właściciela.

W tym całym zamieszaniu może się jeszcze okazać, że Perez... wyląduje w Williamsie. Jeśli Haas postawi bowiem na Mazepina, to Meksykanin nie będzie mieć wyboru. Tymczasem nowi właściciele Williamsa mają być skłonni wybrać pakiet sponsorski Pereza kosztem Latifiego. Wprawdzie stracą na tym kilka milionów dolarów, ale zyskają lepszego kierowcę.

Czytaj także:
Odejście Hondy problemem dla F1
Koronawirus ciągle zagrożeniem dla F1

Źródło artykułu: