Formuła 1 wznowiła sezon 2020 w lipcu i od tego momentu tylko jeden kierowca zakaził się koronawirusem. Mowa o Sergio Perezie, który na początku sierpnia otrzymał pozytywny wynik testu na obecność COVID-19 i przegapił z tego powodu dwa wyścigi F1.
W ostatnich dniach w wielu krajach notowane są wzrosty zachorowań na COVID-19 i nie inaczej jest w świecie Formuły 1. Testy wykonane po GP Rosji potwierdziły kolejnych 10 przypadków koronawirusa w padoku. Na szczęście żaden z nich nie dotyczył kierowcy czy pracownika zespołu F1.
Chociaż Formuła 1 na początku sezonu zobowiązała kierowców do życia w "bańkach" i ograniczenia kontaktu ze światem zewnętrznym, to nie da się go zminimalizować do zera. Przekonali się o tym kierowcy Red Bull Racing.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co czuje Kubica, gdy ściga się w DTM? Zobacz film z wnętrza BMW
- Dziewczyna jednego z naszych kierowców zakaziła się koronawirusem, ale on sam na szczęście nie zachorował. Inny z naszych zawodników był na imprezie, gdzie jak się okazało, pojawiły się trzy osoby z pozytywnym wynikiem testu. On jednak się nie zaraził - zdradził w LAOLA1 Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Co ciekawe, to właśnie Marko na początku roku bagatelizował ryzyko związane z koronawirusem i twierdził, że "to tylko grypa".
Później Austriak zszokował świat, gdy proponował, że kierowcy Red Bulla powinni zostać celowo zakażeni koronawirusem. 77-latek argumentował to tym, że mamy do czynienia z młodymi i wysportowanymi organizmami, które szybko poradzą sobie z COVID-19. - Uodpornią się i nie zachorują ponownie, gdy sezon będzie trwać - mówił wtedy Marko, a gdy spadła na niego lawina krytyki, bronił się tym, że jego słowa wyrwano z kontekstu.
Po kilku miesiącach Marko nieco zmienił pogląd, ale też nie ma wątpliwości, że na dłuższą metę nie można wymagać od kierowców ograniczania kontaktu ze światem zewnętrznym. - Nie możemy ciągle prowadzić życia w ten sposób, stosując się bez przerwy do różnych restrykcji - podsumował.
Ze względu na zagrożenie związane z COVID-19, Formuła 1 regularnie bada kierowców, pracowników zespołów i swój personel. Wstęp do padoku mają tylko te osoby, które otrzymały negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. Samo badanie nie może być jednak starsze niż cztery dni. Do tego na torach obowiązuje zasada dystansu społecznego, a ekipy zostały podzielone na małe podgrupy, które nie mają ze sobą kontaktu. Wszystko po to, by w razie wystąpienia choroby i odizolowania kilku członków teamu, można było ich łatwo zastąpić.
Czytaj także:
Sergio Perez coraz bliżej nowej ekipy
Volkswagen może zastąpić Hondę w F1