Wprawdzie Charles Leclerc nie miał szans na zdobycie czołowej pozycji w GP Hiszpanii, ale kierowca Ferrari mógł dowieźć do mety kilka punktów, które byłyby niezwykle ważne w kontekście walki w klasyfikacji konstruktorów Formuły 1. Po wyścigu w Katalonii włoska ekipa spadła bowiem na piąte miejsce w mistrzostwach.
W GP Hiszpanii Leclerc nagle zatrzymał swój samochód w jednym z zakrętów po najechaniu na krawężnik. Bolid Monakijczyka wyłączył się, a następnie udało się go odpalić, dzięki czemu 22-latek wrócił do alei serwisowej. Jednak Ferrari zdecydowało w tym momencie zakończyć wyścig Leclerca.
- Widzieliśmy w pierwszej części sezonu 2020, że mistrzostwa są podzielone niemal na dwie grupy. Z przodu mamy trzech kierowców, którzy wydają się być nie do pokonania, a następnie mamy stawkę ok. dziesięciu zawodników. Każdego z nich dzielą setne sekundy - powiedział przed GP Belgii Enrico Gualtieri, który w Ferrari odpowiada za rozwój silnika.
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko FIFA The Best. Robert Lewandowski ma szansę na kolejną prestiżową nagrodę
- W Barcelonie zapłaciliśmy wysoką cenę za brak niezawodności, bo straciliśmy sporo punktów. Udało nam się jednak znaleźć przyczynę problemów z elektroniką, przez które Charles był zmuszony przedwcześnie skończyć wyścig. Tam cierpieliśmy jednak też z powodu słabego wyniku w kwalifikacjach, co utrudniło nam od razu jazdę w wyścigu - dodał Gualtieri.
Właśnie słaby silnik sprawia, że Ferrari nie ma większych nadziei związanych z nadchodzącym GP Belgii. Na torze Spa-Francorchamps bardzo ważna jest bowiem moc maksymalna jednostki napędowej.
- Jesteśmy świadomi trudności, z jakimi obecnie się mierzymy. Musimy się skupić na naszej pracy, na jak najlepszym przygotowaniu do weekendu wyścigowego. Głównym naszym celem w tej sytuacji jest zapewnienie kierowcom jak najlepiej ustawionego bolidu SF1000, aby mogli wykorzystać jego potencjał. Musimy zoptymalizować silnik, dobrze pracować w garażu i reagować w sposób właściwy na zmieniające się warunki - podsumował Gualtieri.
Czytaj także:
Flavio Briatore ma koronawirusa. Trafił do szpitala
Renault rezygnuje z wojny przeciwko Racing Point