F1. "To jest wojna". Włosi wprost o aferze związanej z silnikiem Ferrari

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc podczas testów F1

"To jest wojna" - piszą wprost włoskie media o konflikcie, jaki wybuchł w Formule 1 pomiędzy Ferrari a resztą zespołów. Mowa oczywiście o kontroli silnika Włochów, która zakończyła się podpisaniem tajnej ugody z FIA.

W tym artykule dowiesz się o:

Włoskie media żyją konfliktem, jaki wybuchł w Formule 1 w ostatnich dniach. Wszystko za sprawą FIA, która nie potrafiła udowodnić zespołowi z Maranello łamania przepisów F1 w zakresie konstrukcji silników, więc podpisała z nim tajną ugodę. Siedem ekip chce odtajnienia dokumentu i wyciągnięcia konsekwencji względem Ferrari.

"To jest wojna" - napisał w "La Gazetta dello Sport" dziennikarz Luigi Perna. "Chodzi o politykę, władzę, a nawet pieniądze. Gdyby Ferrari zostało uznane winnego przekroczenia któregoś z przepisów, musiałoby stracić drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, a to rodziłoby konsekwencje w postaci zakwestionowania nagród pieniężnych" - dodał Perna.

Włoski dziennikarz zwrócił uwagę, że federacja sama przyznała, że nie potrafiła udowodnić winy zespołowi z Maranello.

ZOBACZ WIDEO: Kubica za Raikkonena? Szef Alfy Romeo nie rozmawiał jeszcze z Finem o nowym kontrakcie

"Czy w tej sprawie jest coś jeszcze? Czy Ferrari mogło korzystać z silnika w granicach przepisów, wykorzystując przy tym jakąś szarą strefę? Mattia Binotto od początku chętnie współpracował z FIA, silnik przeszedł wiele kontroli i szef Ferrari zawsze z dumą podkreślał, że wszystko jest w porządku. Po co zatem takie tajemnice wspólnie z FIA? Może dlatego, że odtajnienie dokumentu pokaże jak cienka była granica, na której balansowali Włosi?" - stwierdził Perna.

Z kolei Alessandra Retico z "La Repubbliki" uważa, że cała sprawa pokazała jedynie słabość FIA. "Federacja nie ma środków, aby odkryć najbardziej wyrafinowane sztuczki, nad którymi codziennie pracują i eksperymentują inżynierowie każdego z zespołów. To nierówna walka. Postęp pomaga sędziom w innych sportach, a w F1 jest inaczej. Tutaj technologia pozwala zwiększyć lukę między kontrolowanym a kontrolerami. Na korzyść tego pierwszego" - napisała dziennikarka.

Daniele Sparisci z "Corriere della Sera" zauważył, że afera może uderzyć w Jeana Todta, który od kilku lat z sukcesami szefuje światowej federacji, a wcześniej był szefem Ferrari. "Ferrari i FIA są oblężone. Trwa stan wojny. Stawką jest władza i pieniądze. Teraz mamy do czynienia z oblężeniem, ale celem jest nie tylko zdobycie Maranello, ale też FIA. Todt jest bowiem oskarżany o zbyt łagodne traktowanie swojej byłej ekipy" - skomentował dziennikarz.

Według Leo Turriniego z "Il Resto del Carlino", FIA zyskała wiedzę na temat silnika Ferrari i stosowanych w nim koncepcji po zeznaniach jednego z pracowników włoskiego zespołu. Dziennikarz odmówił jednak podania jego nazwiska.

Czytaj także:
Testy DTM bez publiczności
Robert Kubica przedstawił nowe logo

Komentarze (0)