Robert Kubica w sezonie 2020 ma być rezerwowym w Formule 1 i nie narzeka na brak zainteresowania. W swoich szeregach widzi go kilka ekip, które cenią jego doświadczenie oraz zdolności do pracy w symulatorze. Dodatkowym bonusem jest posiadanie wsparcia sponsorskiego ze strony Orlenu.
Czas nagli i decyzja Kubicy ma być znana w styczniu. Jeśli okaże się, że 35-latek zwiąże się z Alfą Romeo, będzie to najlepszy z możliwych wyborów. Stajnia z Hinwil ma bowiem więcej atutów niż Racing Point i Haas.
Kontrakty kierowców
W Alfie Romeo po sezonie 2020 wygasają umowy Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego. Fin skończy wkrótce 41 lat i może się okazać, że podejmie decyzję o zakończeniu kariery. Z kolei Włoch w swoim pierwszym sezonie w F1 nie przekonywał wynikami i pomógł mu fakt, że jest członkiem akademii talentów Ferrari. Włosi mogą obsadzić jedno miejsce w Alfie Romeo.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
W Racing Point sytuacja jest znana. Lance Stroll ma kontrakt bezterminowy, bo zespół należy do jego ojca. Sergio Perez podpisał umowę do końca 2022 roku. Nie ma tu miejsca dla Kubicy w roli etatowego kierowcy w przyszłości.
W Haasie po sezonie 2020 wygasają umowy Kevina Magnussena i Romaina Grosjeana. Tyle że zespół nie lubi dokonywać zmian w swoich szeregach. Grosjean już od dwóch lat notuje fatalne wyniki, a mimo to po raz kolejny otrzymał nowy kontrakt. Na sytuację kierowców wpływa fakt, że obaj zapewniają Haasowi pokaźne wsparcie sponsorskie.
Czytaj także: Latifi pewny swego przed debiutem w Williamsie
Wniosek. Alfa Romeo na koniec 2020 roku może szukać dwóch nowych kierowców. To sytuacja mocno niepożądana przez zespoły F1. Kubica, jako rezerwowy, miałby większe szanse na angaż w sezonie 2021. Bo znałby samochód, ludzi i zespół. Podobną drogę krakowianin przeszedł w Williamsie. Zwłaszcza, gdyby okazało się, że drugim kierowcą Alfy Romeo w roku 2021 będzie niedoświadczony Mick Schumacher.
Wolne piątki
Rezerwowy kierowca może występować jedynie w piątkowych treningach. Pod tym względem sytuacja w każdej z trzech ekip wygląda podobnie. Alfa Romeo zwykła oddawać treningi członkom akademii Ferrari. Swego czasu szanse za kierownicą dostawali Charles Leclerc czy Antonio Giovinazzi, w roku 2020 może to być Mick Schumacher.
W Racing Point w minionym sezonie nie mieliśmy trzeciego kierowcy w treningach, ale gdy zespół funkcjonował jeszcze jako Force India, to takie sytuacje były codziennością. W ten sposób ratował on budżet. Szanse dostawali m.in. Nicholas Latifi czy Nikita Mazepin.
Haas w sesjach treningowych nie dawał szans Pietro Fittipaldiemu, ale za to Brazylijczyk sporo jeździł w testach F1. Etatowi kierowcy Haasa, czyli Grosjean i Magnussen, słyną z niechęci do oddawania piątkowych jazd innym kierowcom.
Wniosek. Kubica o sporą liczbę treningów najłatwiej miałby w Racing Point i Haasie. Współpraca Alfy Romeo z Ferrari powoduje, że pod tym względem w zespole z Hinwil może być nieco gorzej. Włosi mogą bowiem szukać okazji do jazdy dla młodego Schumachera.
Stabilność finansowa
Racing Point po przejęciu przez Lawrence'a Strolla wypada najlepiej na tym polu. Kanadyjczyk ulokował swoje pieniądze w stajni z Silverstone, by zapewnić synowi miejsce do rozwoju. Nie mógł lepiej wybrać, bo ekipa jeszcze pod nazwą Force India dwukrotnie zajmowała czwarte miejsce w klasyfikacji F1, dysponując przy tym niewielkim budżetem.
Alfa Romeo jeszcze niedawno funkcjonowała jako Sauber i broniła się przed bankructwem. Zespół został uratowany przez pieniądze z Włoch. Wiązało się to z ogromnymi inwestycjami w fabrykę w Hinwil i zajęciem ósmego miejsca w klasyfikacji konstruktorów w latach 2018-2019. Przyszły sezon ma być jeszcze lepszy. Co więcej, zdementowano plotki, jakoby Alfa Romeo miała się wycofać z F1 po roku 2020.
Czytaj także: Williams zbagatelizował doświadczenie Kubicy
Haas na tle rywali wygląda jak kopciuszek. Jest najmłodszym zespołem w F1, z niewielkim budżetem. Amerykanie ograniczają się do kupowania gotowych części i składają je w całość. To powoduje, że mogą nie przeskoczyć pewnego progu w F1. Z drugiej strony, w roku 2018 byli w stanie zająć piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów.
Wniosek. Racing Point i Alfa Romeo są pod tym względem znacznie stabilniejszymi projektami niż Haas. Za tym drugim zespołem przemawia też ogromne doświadczenie. W końcu Peter Sauber założył ekipę z Hinwil już w latach 70., a w F1 obecny jest od lat 90.
Osoba szefa
Trzy osoby i trzy zupełnie inne charaktery. Frederic Vasseur, który obecnie zarządza Alfą Romeo, przez lata współpracował z młodymi kierowcami w niższych seriach. Francuz ma ogromne doświadczenie w motorsporcie i to jego atut. Od podstaw budował ekipę Renault po powrocie Francuzów do F1, później zajął się odbudową Saubera (Alfy Romeo).
Z kolei Otmar Szafnauer dorastał w USA. W F1 pojawił się już na początku XXI wieku, więc również może mówić o sporym doświadczeniu. Przez kilka lat pracował w Hondzie, gdzie zajmował się m.in. silnikami i kontaktami z FIA. Już w Force India pokazał, że zna się na swojej robocie, bo przy ograniczonych środkach i dość małym personelu, był w stanie osiągać sukcesy z zespołem.
Najbardziej medialny z tej trójki jest Gunther Steiner, który uwielbia wywiady z dziennikarzami. Szef Haasa trafił na stałe do F1 dość późno, po tym jak wcześniej był związany ze światem WRC i DTM. Wprawdzie pracował m.in. dla Jaguara czy Red Bulla, ale były to jedynie krótkie epizody. W Haasie otrzymał możliwość pracy od zera i działania w nietypowych warunkach, bo Amerykanie muszą kupować gotowe części od Ferrari i Dallary.
Wniosek. Trudno wskazać, który z szefów jest najlepszy, bo każdemu z nich przyszło pracować w innych realiach. Sezon 2020 będzie dla każdego z nich będzie prawdziwym testem. Vasseur po dwóch latach inwestycji Alfy Romeo w zespół będzie musiał udowodnić, że ekipę stać na coś więcej niż ósme miejsce. Podobne zadanie będzie mieć Szafnauer, a Steienr będzie chciał wyciągnąć Haasa z dołka, w jakim team znalazł się w roku 2019.