Zmiana w przepisach technicznych i finansowych kusi część biznesmenów, by pojawić się w Formule 1. Chęć dołączenia do stawki wyraziły m.in. Campos oraz Panthera Team Asia. Jednak szefowie F1 dość sceptycznie podchodzą do pomysłu, by grono zespołów rozszerzyć już w roku 2021.
Obawy dotyczą konkurencyjności nowych podmiotów. W sezonie 2021 będziemy świadkami rewolucji technicznej, do której obecni gracze będą bardzo dobrze przygotowani. Może się zatem okazać, że debiutanci będą z góry skazani na porażkę. Dlatego właściciel F1 wolałby rozbudować stawkę w późniejszym terminie.
Czytaj także: Niemcy przekonani, co do Roberta Kubicy w DTM
- Jeśli decydujesz się na wejście do F1, to powinieneś być równorzędnym partnerem dla obecnych graczy, a nie ekipą drugiej kategorii. Myślę, że rywalizacja z dala od reszty stawki jest czynnikiem odstraszającym, który skutecznie zniechęca innych - powiedział "Autosportowi" Chase Carey, szef F1.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"
W ostatnich latach tylko Haas pokazał się w debiucie z dobrej strony. Amerykanie po raz pierwszy pojawili się w F1 w roku 2016. W pierwszej kampanii zdobyli 29 punktów.
- Rozmawiałem z różnymi osobami i większość już podczas wstępnych negocjacji zaznaczała, że chce zdrowszego i bardziej sprawiedliwego modelu biznesowego w F1. Mam na myśli uczciwy podział nagród finansowych. Byśmy większą uwagę zwracali na to, jak dobrze wydajesz pieniądze, a nie ile ich wydajesz - dodał Carey.
Czytaj także: Znamy czasy Kubicy z testów DTM
Obecnie nowy podmiot F1 musi czekać aż trzy lata, aby zyskać pełnię praw i mieć dostęp m.in. do nagród z praw marketingowych i telewizyjnych. Do tego tort finansowy dzielony jest w sposób promujący dużych graczy. Takie zespoły jak Mercedes czy Ferrari mogą liczyć na większe przelewy niż reszta konkurencji, nawet w przypadku osiągania gorszych wyników.