O tajemniczym wirusie, który zaatakował osoby pracujące przy Grand Prix Meksyku, jako pierwszy poinformował Tobi Gruener z "Auto Motor und Sport". Według informacji niemieckiego dziennikarza spora część pracowników ekip F1 oraz funkcyjnych przybyła w sobotę do pracy w kiepskim stanie.
Personel narzeka na silny ból żołądka, niektóre osoby mają biegunkę i mdłości. Według wstępnych szacunków problem ma dotyczyć co najmniej 150 ludzi.
Czytaj także: Grosjean nie chce oddać treningów Kubicy
Wśród zarażonych ma być też Pierre Gasly. Kierowa Toro Rosso czuje się fatalnie, co może mieć wpływ na jego występ w treningu i kwalifikacjach F1. - Czy będzie w stanie w ogóle wyjechać na tor? Nie wiem. Będę musiał to sprawdzić. Jeśli nie, to najwyżej będzie musiał założyć pampersa pod kombinezon - skomentował Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Gdyby okazało się, że Gasly przegrał z chorobą, to jego miejsce w samochodzie powinien zająć Sebastien Buemi. Szwajcar pełni rolę rezerwowego w Red Bull Racing i Toro Rosso.
Problem z tajemniczym wirusem ma dotyczyć też sporej części załogi Renault oraz McLarena.
Czytaj także: Bez napięć pomiędzy Kubicą a Williamsem
Wiele wskazuje na to, że do zatrucia doszło wskutek zjedzenia skażonego jedzenia.
ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"