Na włoskim obiekcie niezwykle popularna jest zespołowa jazda, dzięki której zawodnik poruszający się z tyłu zyskuje sporo czasu. Mówi się, że może być to nawet 0,7 sekundy na okrążeniu. Z tego też powodu, ekipy dokładnie planowały swoją strategię na kwalifikację.
Max Verstappen już przed rozpoczęciem weekendu na Monzy wiedział, że do wyścigu ruszy z ostatniego miejsca. To efekt kary, którą otrzymał kierowca za użycie kolejnej, ulepszonej jednostki napędowej. Holender miał jednak pojechać w kwalifikacjach dla swojego kolegi, Alexandra Albona i pomóc brytyjsko-tajskiemu kierowcy.
Czytaj także: Sebastian Vettel zły na Charlesa Leclerca
Tak się jednak nie stało. Verstappen pojawił się na torze pod koniec pierwszej części sesji i skończył ją już na początku mierzonego okrążenia. Zawodnik przekazał zespołowi przez radio, że stracił moc w swoim samochodzie. Honda wytłumaczyła już problemy swojego kierowcy. - Winnym był system ochrony silnika - powiedział Toyoharu Tanabe, cytowany przez "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
Czytaj także: Lewis Hamilton wściekły po kwalifikacjach
Verstappen najechał na śliski krawężnik co spowodowało potężny uślizg jego kół. Bolid Holendra odebrał sygnał z czujnika i zinterpretował go jako zagrożenie dla jednostki napędowej. Efektem błędnej interpretacji ze strony elektroniki było odcięcie mocy.
Max Verstappen jest jednak pozytywnie nastawiony do niedzielnego wyścigu. - Udało mi się przećwiczyć tempo i zrobić symulację wyścigu, co zazwyczaj się nie zdarza. Wypadła dobrze, więc jestem pewny siebie. Trenowałem także starty i wyglądało to nieźle. Oczywiście ciągle można wiele poprawić, ale jestem optymistą - powiedział Holender.
Verstappen w niedzielę ustawi się na 20. polu startowym. Tuż przed nim znajdą się Pierre Gasly, Lando Norris oraz Robert Kubica. Dokładny układ stawki F1 na polach startowych znajdziesz TUTAJ.